Za swoje czyny z 2002 roku Wanda Barzee została skazana na 15 lat więzienia. Jako że przez osiem lat unikała procesu, powołując się na kłopoty ze zdrowiem psychicznym, jej sprawa była rozpatrywana ze sporym opóźnieniem. Teraz Rada ds. zwolnień warunkowych stanu Utah stwierdziła, że wyrok kobiety został źle obliczony i ustalił nową datę opuszczenia przez nią więzienia – 19 września. Tego roku.
W czerwcu 2002 roku Wanda Barzee pomogła swojemu mężowi w porwaniu 14-latki w Salt Lake City. Brian David Mitchell, który znał rodziców swojej ofiary, nocą włamał się do dziecięcej sypialni i porwał Elizabeth. Jej siostra Mary Katherine wszystko słyszała, ale bała się porywacza i obudziła rodziców dopiero po jego wyjściu. Nie zobaczyła też twarzy włamywacza, choć jego głos wydał jej się znajomy. Z osobą Mitchella skojarzyła go dopiero w październiku.
Tymczasem 14-letnia Elizabeth Smart więziona była w lesie. Żona porywacza przebrała ją w koszulę nocną, umyła jej nogi i pomagała w gnębieniu i biciu dziewczyny. Nie reagowała też, gdy dochodziło do gwałtów. Uratowano ją dopiero w marcu 2003 roku, kiedy przypadkowy świadek zauważył ją w towarzystwie Barzee. O swojej porywaczce Elizabeth mówiła, że była „najbardziej złą kobietą”, jaką znała. Mitchell został skazany na dożywocie. Wanda Barzee, jak wspomniano, miała spędzić w więzieniu 15 lat.
30-letnia dziś Elizabeth Smart informację o rychłym uwolnieniu swojej prześladowczyni uznała za „wstrząsającą”. Przyznała, że nie ma narzędzi prawnych do powstrzymania tej kobiety, a uważa, iż nadal będzie ona stanowić zagrożenie. Dodała jednak, że po 15 latach odbudowywania swojego życia nie zamierza żyć w strachu. „Żyłam w absolutnym terrorze przez dziewięć miesięcy i niezależnie od wszystkiego, nie zamierzam tego powtarzać” – stwierdziła w wiadomości na Instagramie.