"Platformie nie chodziło o to, aby odwołać ministra rolnictwa, tylko doprowadzić do tego, aby upadł ten rząd" - stwierdził Lepper po głosowaniu.
PO zarzucała Lepperowi, że "obniża wiarygodność polskiego rządu", bo "toleruje w swoim politycznym otoczeniu ludzi, wobec których prokuratura toczy wiele postępowań". Zdaniem Platformy, Lepper "utracił zdolność i wiarygodność kierowania ministerstwem rolnictwa oraz podległymi mu agencjami i funduszami".
Przeciw odwołaniu Leppera z funkcji ministra rolnictwa opowiedziało się 146 posłów PiS. Tylko jeden z przedstawicieli tego klubu - Wojciech Mojzesowicz - poparł wniosek Platformy. W głosowaniu nie wziął udziału m.in. premier Jarosław Kaczyński.
Wszyscy biorący udział w głosowaniu posłowie PO (122), SLD (47) i PSL (20) opowiedzieli się za odwołaniem Leppera.
Szefa swojej partii wsparli wszyscy głosujący (45) posłowie Samoobrony. Leppera poparło także 27 posłów z klubu LPR. Nikt nie był przeciw. Nie głosował m.in. wicepremier i szef Ligi Roman Giertych, który w piątek ma uczestniczyć w posiedzeniu rady ministrów edukacji państw członkowskich UE.
Z 6 głosujących posłów koła Ruchu Ludowo-Chrześcijańsiego 4 poparło Leppera, a 2 było przeciw. Z kolei z 2 posłów koła Ruchu Ludowo-Narodowego, którzy wzięli udział w głosowaniu 1 był za odwołaniem ministra rolnictwa, a 1 przeciw. Z 9 głosujących posłów niezrzeszonych przeciwko odwołaniu Leppera opowiedziało się 8, a 1 była za.
"Wynik był wiadomy" - powiedział Lepper dziennikarzom po głosowaniu. W ocenie ministra rolnictwa, wniosek PO nie był związany z jego pracą w resorcie. "Tylko tak, jak powiedział przewodniczący Tusk - typowo polityczny. Dotyczył całej koalicji, a nie ministra rolnictwa" - podkreślił.
Według Leppera, PO nie chodziło o to, aby go odwołać z funkcji ministra rolnictwa, "tylko doprowadzić do tego, by upadł ten rząd". "Kolejny raz zamysł Platformy nie udał się" - stwierdził szef Samoobrony.
Z kolei szef PO Donald Tusk powiedział PAP po głosowaniu, że nie czuje się przegrany, bo Platforma nie liczyła, iż uda się odwołać Leppera. Ale - jak podkreślił - poprzez debatę nad wnioskiem o wotum nieufności dla lidera Samoobrony, PO chciała pokazać opinii publicznej, że "Jarosław i Lech Kaczyńscy są dziś głównymi promotorami i obrońcami Andrzeja Leppera".
Zdaniem Tuska, debata i głosowanie nad wnioskiem udowodniły, że PiS i Samoobrona upodobniły się do siebie. "Lepper i Kaczyński bardzo dobrze rozumieją się. Prezentują coraz bardziej podobny pogląd na Polskę, Europę i świat" - uważa szef PO.
Według Tuska, to bardzo ważna informacja dla wyborców PiS. "Sądzę, że otwierają szeroko oczy ze zdziwienia, bo widzą, że oddając głos na PiS zagłosowali także na Leppera" - mówił.
Tusk uważa, że Jarosław Kaczyński nie musi współrządzić z Samoobroną, ponieważ ustawy, które premier chciał przeprowadzić przy pomocy Samoobrony już uchwalono. "Skok na NBP, telewizję publiczną, już nastąpił, ale ich interesuje władza dla władzy" - ocenił szef PO.
Pytany jak odebrał słowa premiera wypowiedziane podczas czwartkowej debaty nad odwołaniem Leppera, że czeka - jeśli Tusk ma jakieś propozycje to może je złożyć, lider PO odpowiedział, że był to złośliwy żart, a nie poważna oferta. "Premier w ogóle jest ostatnio zgryźliwy" - stwierdził Tusk.
Za odwołaniem Leppera opowiedział się Wojciech Mojzesowicz, były działacz Samoobrony, obecnie poseł PiS. Jak powiedział głosował tak, bo "Lepper jest fatalnym ministrem, który powinien odejść jak najszybciej".
Pytany, czy nie boi się konsekwencji ze strony swego klubu, który poparł Leppera powiedział: "Ja jestem posłem Rzeczypospolitej, jestem członkiem klubu PiS, co nie znaczy, że nie mam wyrażać swoich poglądów w imieniu polskiej wsi".
Bezpośrednio po głosowaniu Lepper otrzymał od swoich współpracowników bukiet czerwonych róż. Gratulacje składali mu m.in. minister pracy i polityki społecznej Anna Kalata, minister w Kancelarii Premiera Krzysztof Filipek i wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk.pap, ss