We wtorek 25 września polityk PiS został zatrzymany przez policjantów w nieoznakowanym radiowozie. Według „Gazety Współczesnej”, Lech Kołakowski w chwili kontroli miał na liczniku dokładnie 108 km/h. Oznacza to przekroczenie dozwolonej prędkości aż o 58 km/h, co w normalnej sytuacji skutkuje natychmiastowym odebraniem prawa jazdy.
W tym wypadku tak się jednak nie stało. Poseł wylegitymował się dokumentem z Sejmu i oświadczył, że licencji uprawniającej go do prowadzenia pojazdów nie ma przy sobie. – Nie miał ze sobą prawa jazdy, więc funkcjonariusze nie mogli odebrać posłowi dokumentu. W tej chwili toczą się w komendzie miejskiej policji w Łomży dwa postępowania administracyjne w tej sprawie – poinformował w rozmowie z portalem tvn24.pl nadinspektor Daniel Kołnierowicz, komendant wojewódzki policji w Białymstoku.
Dziennikarze przypomnieli, że poseł Kołakowski składał interpelacje dotyczące odbierania prawa jazdy piratom drogowym. Był przeciwny tej praktyce. „Kierowcy sygnalizują problemy związane ze stosowaniem przez policjantów „niezwykle represyjnego środka w postaci fakultatywnych zatrzymań praw jazdy za spowodowanie wypadków drogowych, a nawet drobnych kolizji drogowych” – pisał w 2016 roku do wiceministra Jarosława Zielińskiego z PiS.
Czytaj też:
Bogdan Wenta pozywa Dominika Tarczyńskiego. Chodzi o „trenowanie pałowania na głowach Polaków”