Powołując się na dwa niezależne źródła, dziennikarze Gazety.pl donoszą o groźnej sytuacji sprzed pół roku, w którą zamieszany był samolot MiG-29. Maszyny te w lipcu tego roku zostały wyłączone z użytku ze względu na dwa inne przypadki, które poznała opinia publiczna. Chodzi o katastrofę z grudnia 2017 roku oraz lipca 2018 roku. W tej pierwszej w okolicy Mińska Mazowieckiego pilot przeżył. W kolejnej pod Pasłękiem wojskowy niestety zginął.
Jak pisze Gazeta.pl, trzecia sytuacja miała miejsce w kwietniu tego roku. Obecnie jest przedmiotem śledztwa. – Zdarzenie z kwietnia 2018 roku jest badane przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWL LP) i do komisji należy kierować ewentualne szczegółowe pytania w tym zakresie. Informacje na temat stanu zdrowia pilota nie są jawne. Aktualnie podpułkownik Andrzej Adamski przebywa na zwolnieniu lekarskim – napisał rzecznik DGRSZ, komandor porucznik Czesław Cichy.
Z informacji podawanych przez portal wynika, że ppłk. Adamski kilka minut po wylądowaniu w bazie w Malborku źle się poczuł i zemdlał. Nieoficjalnie mówi się o ciężkim stanie pilota. Pół roku zwolnienia lekarskiego może potwierdzać te podejrzenia. Jak czytamy na Gazeta.pl, powodem mogła być awaria w systemie tlenowym i spadek ciśnienia, którego nie wykryły czujniki samolotu. Taka sytuacja musiałaby spowodować coś, co potocznie nazywa się chorobą dekompresyjną. Po wylądowaniu pilot miał doznać narkozy azotowej, często prowadzącej do śmierci lub długotrwałych, poważnych problemów ze zdrowiem.
Czytaj też:
Nowe fakty ws. przyczyn katastrofy samolotu MiG-29