Jacek Pałasiński: Czy podczas zakończonego niedawno konsystorza papież Jan Paweł II wskazał swojego następcę?
Orazio Petrosillo: Określenie "prekonklawe", które pojawiło się w prasie przed ostatnim nadzwyczajnym spotkaniem kardynałów, było nieco przesadzone. Prawdziwe prekonklawe odbywa się w ciągu dwudziestu dni dzielących moment śmierci papieża od wyboru jego następcy. Gdyby nawet podczas tego konsystorza pojawiły się jakieś ustalenia w sprawie wyboru przyszłego papieża, do tego czasu będą z pewnością nieaktualne. Atmosfera podniecenia, jaka towarzyszyła temu konsystorzowi, wzięła się stąd, że istnieje grono kardynałów oddychających atmosferą prekonklawe już od roku 1992. Za wcześnie jednak na spekulacje, kto będzie następcą Karola Wojtyły.
- Kwestia spuścizny po Janie Pawle II nie była w ogóle poruszana?
- Najbardziej zainteresowany tym zagadnieniem był, moim zdaniem, sam papież - osoba obdarzona dużym poczuciem humoru, bardzo inteligentna, by nie powiedzieć sprytna. Zapewne dobrze się bawił, obserwując zachowanie niektórych kardynałów. Ci, którzy przez prasę lub kurię zostali uznani za papabili, stają się na ogół o wiele sympatyczniejsi i ostrożniejsi. Ci zaś, którzy pozostają poza gronem kandydatów, zaczynają być agresywni, bo chcą zwrócić na siebie uwagę.
- Skąd papież wie, kto jest zaliczany przez opinię publiczną do grona wybranych?
- Sam czyta najważniejsze gazety europejskie i amerykańskie. Informacji dostarcza mu też biskup Stanisław Dziwisz, dla którego urzędnicy Sekretariatu Stanu przygotowują przeglądy prasy.
- Ile jest prawdy w twierdzeniu, że to papieże wybierają swoich następców, choć wszyscy dowiadują się o tym dopiero po konklawe?
- To duże uproszczenie, ale coś w tym jest. Na przykład Pius XI zostawił kardynałowi Pacellemu fotografię z dedykacją "Mojemu następcy". I rzeczywiście, kardynała tego znamy dzisiaj jako Piusa XII. Jan XXIII powiedział kardynałowi Montiniemu: "Zagrzewam fotel dla jego eminencji". Natomiast kardynał Montini - już jako Paweł VI - odwiedzając Wenecję, włożył swoją stułę na ramiona patriarchy tego miasta, Albino Lucianiego, czyli późniejszego Jana Pawła I.
- Czy lutowa nominacja 44 nowych kardynałów zmieniła układ sił w łonie kolegium kardynalskiego?
- Mam podstawy twierdzić, że papież zwołał konsystorz między innymi po to, by kardynałowie mogli się poznać. Ułatwi to ich pracę na przyszłym konklawe, za kilka lat. Tylko znając wzajemnie swoje wady i zalety, kardynałowie będą mogli z czystym sumieniem oddawać głosy na poszczególnych kandydatów. To typowe dla papieża: z miłości do Kościoła Jan Paweł II myśli o jego kształcie, kiedy jego samego już zabraknie.
- Jakie siły liczą się obecnie w kurii rzymskiej: Opus Dei, hierarchowie z Ameryki Łacińskiej?
- Opus Dei zawsze liczyło się w Watykanie, być może teraz bardziej niż kiedykolwiek. Kardynałowie latynoamerykańscy stanowią natomiast zgrany i wspierający się zespół. Wśród nich są jednak zarówno postępowcy, jak i konserwatyści. Problem polega na tym, że poszczególni kardynałowie w pewnych kwestiach są zachowawczy, a w innych liberalni. Przy rozpatrywaniu większości problemów współczesnego Kościoła tworzą się więc większości "poprzeczne", złożone za każdym razem z innych osób.
- Taka większość utworzyła się wokół kardynała Josefa Ratzingera i jego kontrowersyjnego dokumentu "Dominus Iesus", broniącego tożsamości Kościoła.
- W "Dominus Iesus" opisywano prawdziwe i głęboko odczuwane potrzeby Kościoła. Coraz więcej jest zwolenników synkretyzmu religijnego, a wielu teologów popiera te koncepcje. Księża i tradycyjni katolicy twierdzą jednak, że nie mogą zaakceptować tego, że Budda czy Mahomet są stawiani na równi z Chrystusem. Nie chodzi tu o stosunek sił, lecz o wyznanie wiary. Niektóre sformułowania "Dominus Iesus" powinny być bardziej ostrożne i wyważone, ale z punktu widzenia każdego katolika z minimalnym przygotowaniem teologicznym dokument ten był niezbędny.
- Dlaczego aż pięć z sześciu konsystorzy tego pontyfikatu było poświęconych reformie kurii rzymskiej?
- Ta reforma spotyka się z wielkim oporem. W jakimś sensie narzuca ją list pasterski "Pastor Bonus" z 1988 r., a mimo to okazała się zabiegiem kosmetycznym. Na pewno więc będzie to zadanie dla nowego papieża, który będzie musiał zacząć od zmniejszenia ogromnej władzy, jaką dzisiaj ma Sekretariat Stanu. Przeszło połowa wszystkich księży pracujących w Watykanie zatrudniona jest właśnie tam, co sprawia, że urząd ten stał się prawdziwą kurią w kurii. Nowy papież będzie musiał powrócić do stałych, roboczych kontaktów z szefami watykańskich resortów (kongregacji). Dzisiaj przyjmowani są oni jedynie od czasu do czasu na obiedzie, co utrudnia funkcjonowanie tak wielkiego i złożonego organizmu, jakim jest Kościół. Paradoksalnie, jest to pierwsza instytucja prawdziwie zglobalizowana, mimo tylu krytyk wypowiadanych przez przedstawicieli Kościoła pod adresem globalizacji.
- Jan Paweł II, stając się "pasterzem globalnym", musiał oddać część swej władzy urzędnikom. Jeśli jego następca skoncentruje się na kurii, zaniedba duszpasterstwo.
- Oczywiście. Nawet tak wybitny papież jak Karol Wojtyła nie może się zajmować wszystkim. Być może więc dojrzeliśmy do tego, by kuria rzymska utraciła część swojej władzy na rzecz kościołów lokalnych.
- Czy można się spodziewać zwołania III soboru watykańskiego?
- Mamy jeszcze wiele problemów z przyswojeniem sobie postanowień II soboru. Potrzebne natomiast byłoby zwołanie zgromadzenia panchrześcijańskiego, łączącego prawosławnych, katolików i protestantów. Nadszedł już czas, by nadać nowe formy dialogowi i współpracy ekumenicznej.
- Co zatem będzie najważniejszym wyzwaniem dla Kościoła nowego milenium?
- Zeświecczenie, dechrystianizacja Zachodu, rozpowszechnianie się sekt i ekspansja agresywnego islamu. Katolicy nie powinni oczywiście myśleć o organizowaniu nowych krucjat, byłoby jednak dobrze dla Kościoła, gdyby z większą odwagą manifestowali swą wiarę.
Więcej możesz przeczytać w 22/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.