Grzegorz Żemek, były prezes FOZZ, inwigilował prawicę
To nie malwersacje finansowe, czyli wyprowadzanie milionów dolarów na konta firm w egzotycznych krajach oraz wypłaty dla "swoich" w kraju, są najbardziej interesujące w procesie Grzegorza Żemka, byłego szefa Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Ani też udział wojskowych służb specjalnych w operacjach funduszu. Najbardziej frapujący może się okazać wątek polityczny sprawy, w którym służby specjalne odgrywają kluczową rolę, choć inną, niż się dotychczas wydawało. Może to tłumaczyć, dlaczego Żemek dwukrotnie występował o utajnienie przewodu sądowego.
Skupowanie polskiego długu w tajemnicy przed wierzycielami nie mogło się odbywać bez nadzoru służb specjalnych PRL. Wysocy urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wielokrotnie przyznawali, że Żemek był współpracownikiem służb specjalnych, ale nigdy nie powiedzieli tego oficjalnie.
Na początku lat 90., jako agentowi wywiadu wojskowego, Żemkowi powierzono najwyraźniej dodatkowe zadanie - inwigilowania prawicy. Emerytowany wysoki oficer WSI, na którego biurko trafiały raporty Żemka, twierdzi, że nie tylko donosił on na poszczególnych polityków prawicy, ale miał też prowokować i inspirować niektóre ich działania. Poza archiwami WSI zachowały się kopie dwóch raportów Żemka, jeden z adnotacją Biura Bezpieczeństwa Narodowego, drugi - kancelarii prezydenta. Toczy się co prawda śledztwo w sprawie inwigilacji prawicy, jednak dotychczas odpowiedzialnością za to obarczano cywilne służby specjalne.
Jarosław Kaczyński, wówczas prezes Porozumienia Centrum, uważa za bardzo prawdopodobne zaangażowanie wojskowych służb w działania przeciwko prawicy. - Na początku lat 90. bezpieka była rozbita. Natomiast "wojskówka" pozostała w zasadzie nienaruszona. Gdy powstała inicjatywa poza politycznym planem, czyli PC, panowie ci wzięli się do roboty - mówi Jarosław Kaczyński, obecnie poseł nie zrzeszony. Pamięta, że z Żemkiem spotkał się tylko raz, bo prosił go o to Adam Glapiński, wówczas minister budownictwa i polityk PC. - Żemek podobno miał mieć dla mnie jakieś fascynujące informacje. Przez cały czas jednak opowiadał tylko, jak wspaniałą i dochodową instytucją jest FOZZ - wspomina Kaczyński.
Antoni Dudek, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, uważa, że powierzenie Żemkowi zadania infiltrowania prawicy jest prawdopodobne. Wśród polityków Żemek uchodził za dobroczyńcę, bo wszystkim obiecywał pieniądze i wielu dawał. Zdaniem Dudka, wywiad wojskowy inwigilował prawicowe ugrupowania także po to, aby zawczasu wiedzieć, czy nie szykują się jakieś zmiany w organizacji służb specjalnych. Przyznać należy, że ten cel został osiągnięty. Przez dwanaście lat w WSI nie było żadnej weryfikacji, zmieniali się tylko szefowie.
W środowiska prawicy Żemka wprowadził Heathcliff Pineiro, jeden z działaczy PC. W opublikowanej niedawno książce "Po drugiej stronie lustracji" opisuje on swoje kontakty z Żemkiem i politykami PC. Pineiro przyznaje pośrednio, że współpracował z wywiadem wojskowym, w którym miał wielu znajomych. Z niektórymi z nich, na przykład z ppłk. Zenonem Klameckim, prowadził wspólne interesy. "Żemka po prostu chcieli zamknąć i zrobić mu śledztwo. No i wtedy Klamecki zdołał go przenieść do wywiadu" - napisał Pineiro.
Szukanie kontaktów z politykami u steru władzy było klasyczną metodą działania wysokich oficerów wywiadu wojskowego. Oficerowie z WSI zawsze mieli więcej swobody niż wywiad cywilny: często działali na własny rachunek, prowadzili tajne interesy za granicą. Inwigilowani politycy uważają, że odbiorcą wielu informacji od agentów WSI mógł być Mieczysław Wachowski. Miał on duże wpływy w wojsku, w tym w wojskowych służbach specjalnych, czego nigdy nie ukrywał.
Więcej możesz przeczytać w 22/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.