Protesty „żółtych kamizelek”, które rozpoczęły się jako kampania przeciwko rosnącym cenom gazu, w ostatnich tygodniach przekształciły się w szerszą demonstrację przeciwko rządowi prezydenta Emmanuela Macrona
Policja podała, że zmobilizowała siły liczące 3 tys. funkcjonariuszy, aby pilnować demonstracji, w której udział bierze około 8 tys. ludzi. W centrum miasta utworzono kordon bezpieczeństwa, ochraniając rządowe budynki. Do tej pory aresztowano trzy osoby.
twittertwitter
Podczas sobotniej konferencji prasowej francuski minister spraw wewnętrznych Christopje Castaner obwinił o starcia skrajnie prawicowych ekstremistów. – Dziś skrajna prawica została zmobilizowana – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami. – Siły bezpieczeństwa doskonale przewidziały tę sytuację – dodał. Wcześniej, zwracając się do samych protestujących, Castaner stwierdził, że „zagwarantowana jest ich wolność wypowiedzi, jednak nie można jej demonstrować ze szkodą dla bezpieczeństwa, porządku publicznego i prawa”. – Nie ma wolności bez porządku publicznego – podkreślił.
W ubiegły weekend jeden z protestujących został śmiertelnie potrącony przez samochód podczas, gdy 200 osób demonstrowało we wschodniej Francji.
Oprócz obaw związanych z rosnącymi cenami paliw, protesty odzwierciedlają długotrwałe napięcia między elitą metropolitalną a środowiskami mieszkającymi na wsiach. Ceny oleju napędowego wzrosły w tym roku o 16 procent – ze średniej 1,24 euro za litr do 1,48 euro, a w październiku osiągnęły nawet cenę 1,53 euro. Podwyżka cen jest w dużej mierze spowodowana skokiem cen hurtowych ropy naftowej.
Czytaj też:
95-letni mężczyzna został oskarżony o współudział przy… 36 tys. zabójstw