W środę 5 grudnia Platforma Obywatelska poinformowała, że powstał nowy klub parlamentarny: PO-Koalicja Obywatelska. Później podano, że do PO-KO dołączy ośmiu posłów – siedmiu z Nowoczesnej oraz jeden niedawno wykluczony z tego ugrupowania (Piotr Misiło). W przestrzeni medialnej komentowano te wydarzenia jako „rozpad Nowoczesnej”. – Wydaje mi się, że następuje proces rozmywania Nowoczesnej i wcześniej, czy później zniknie ze sceny politycznej z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że część działaczy i posłów Nowoczesnej będzie wchłaniana przez PO. Dodatkowo, część sympatyków i działaczy Nowoczesnej ma alternatywę. Może wybrać projekt Biedronia lub współpracę z partią Petru. Ten ruch PO, czyli włączenie posłów Nowoczesnej do nowych struktur jest początkiem rozpadu tej partii – zauważa dr Ewa Marciniak.
„W polityce jak w kinie wszystko się może wydarzyć"
Dr Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego pytany o przyszłość Nowoczesnej stwierdził, że „w polityce jak w kinie wszystko się może wydarzyć”. – Nie wiemy, w jaki sposób wyglądają wewnętrzne relacje w trójkącie – liderzy PO, Nowoczesnej i grupy 9 posłów, którzy przystąpili do Klubu Platformy-Koalicji Obywatelskiej – zauważył politolog. Stwierdził również, że „sam mechanizm łączenia klubów jest słuszny”. – Opozycja jeśli chce wygrać wybory to zgodnie z metodą D’Hondta, musi wystawić najlepiej jeden, maksimum dwa komitety wyborcze. Połączenie klubów jest naturalnym krokiem do integracji środowiska opozycyjnego i ma swoje uzasadnienie także dlatego, że sama Nowoczesna, jako partia, jest w głębokim kryzysie – dodał. Annusewicz opisał w rozmowie z Wprost.pl z czego wynikają pojawiające się problemy. – W ostatnich badaniach wyniki Nowoczesnej to mniej więcej 3 procent. Kryzys w tej partii jest związany z brakiem pieniędzy, a także z brakiem struktur. Pomijając pewne miejsca, w których Nowoczesna potrafiła się zorganizować – to najczęściej dotyczy większych miast – w skali kraju to ugrupowanie nie ma struktur porównywalnych do dużych partii politycznych. Nie ma też lidera, który miałby ten potencjał, który Ryszard Petru miał w 2015 roku – przekonywał.
„Ciekawa jest przyszłość"
Dr Annusewicz zauważył także, że „wbrew pozorom w interesie Nowoczesnej jako organizacji jest dążenie do współpracy z PO”. – To, co wydarzyło się wczoraj nie tyle świadczy o tym, że PO doprowadziła do rozłamu Nowoczesnej, tylko raczej wskazuje na wewnętrzny konflikt między liderkami. Dla mnie ewidentnie, chociaż szczegółów nie znam, występuje konflikt między linią pogłębiania współpracy i zabezpieczania tyłów politykom Nowoczesnej poprzez współpracę z PO, a podążaniu w tym samym kierunku, ale trochę innym sposobie jego realizacji, czyli zachowania swojej odrębności. To dobrze nie wygląda. Problem jest wewnętrzny – powiedział. Politolog uważa także, że „ciekawa jest przyszłość tego ugrupowania”. – System przeliczania głosów D’Hondta determinuje konieczność funkcjonowania opozycji w dużej koalicji, by wygrać wybory. To oznacza, że jesienią 2019 roku musi się pojawić duży komitet wyborczy, w którym będzie zarówno Gasiuk-Pihowicz, Lubnauer, Misiło i Petru – stwierdził. – Niezależnie od tego, jak panie są pokłócone, muszą mieć świadomość tego, że albo się pogodzą w perspektywie kolejnych tygodni, miesięcy i doprowadzą do współpracy miedzy sobą i PO, albo opozycja będzie rozdrobniona niczym prawica w 93 roku, co spowoduje, że PiS rozpocznie drugą kadencję – prognozował.
Wyjazd na Maderę
Ewa Marciniak zauważa, że „Nowoczesna z poparcia kilkunastoprocentowego spadła do ocierania się o próg wyborczy, czasami nawet jest pod progiem wyborczym". Opisała, jakie działania doprowadziły do takiej sytuacji. – Wyjazd Ryszarda Petru na Maderę w czasie trwania ważnej akcji politycznej podczas blokowania mównicy w sali obrad Sejmu, spowodował, że przywództwo tego polityka zostało podważone. Po drugie, szereg wypowiedzi,w których ujawniał swoją niekompetencję, brak wiedzy w różnych obszarach dodatkowo obniżył zaufanie do lidera. Sam Ryszard Petru dla zwolenników i części członków Nowoczesnej stopniowo przestawał być kimś, z kim warto wiązać polityczne nadzieje – stwierdziła. Ewa Marciniak zauważa także, że „Ryszard Petru bardzo mocno zainwestował w tworzenie zespołu liderów Nowoczesnej". – Wyemancypowanie niektórych liderek spowodowało, że one postanowiły wziąć władze w swoje ręce. Wyrazem tego była zmiana przywództwa – Katarzyna Lubnauer została liderem Nowoczesnej – dodała.
„Polityk, który zalicza lapsus za lapsusem w pewnym momencie staje się bardziej zabawny niż poważny"
Dr Annusewicz podkreślił z kolei, że „kilkunastoprocentowe poparcie Nowoczesnej wynikało po części z kłopotów Platformy Obywatelskiej”. – Oba te ugrupowania walczą dokładnie o ten sam elektorat – powiedział. Annusewicz dodał, że „siłą Nowoczesnej w szczytowym momencie popularności była dynamika jej liderów oraz słabość PO”. – Natomiast PO się pozbierała. Przez ostatnie dwa lata prowadziła bardzo intensywną pracę u podstaw. Tymczasem Nowoczesna wchodziła w strefę konfliktów. To się zaczęło od historii maderskiej, potem mieliśmy serię wpadek Ryszarda Petru – słownych, które nie mają najmniejszego znaczenia jeśli chodzi o to, czy ten polityk zna się na ekonomii, czy zna się na polityce. Natomiast polityk, który zalicza lapsus za lapsusem w pewnym momencie staje się bardziej zabawny niż poważny. Potem był konflikt wewnątrz Nowoczesnej – najpierw odsunięcie Ryszarda Petru od kierowania klubem, w ostateczności wyjście Petru z partii. Pojawiało się mnóstwo błędów i nawet jeśli po drodze były takie inicjatywy, które mogły się podobać elektoratowi jak np. działalność Joanny Scheuring-Wielgus podczas protestu niepełnosprawnych, to po chwili tej polityk w partii już nie było – powiedział. – Wydaje mi się, że zarówno Petru jak i Katarzyna Lubnauer pomimo swoich indywidualnych zalet mieli problem z zarządzaniem zespołem, nadaniem mu spójności – dodał.
„Turbulencje personalne”
Dr Ewa Marciniak stwierdziła, że jednym z błędów Nowoczesnej była zmiana lidera. – Wydaje mi się, że jeżeli partia polityczna jest stosunkowo nowa, a Nowoczesna jest nową partią polityczną, to zmiana lidera w tak krótkim czasie jest niekorzystna dla tej partii. Zanim została wzmocniona na różne sposoby, doświadczyła personalnych turbulencji. Te personalne turbulencje były istotną przyczyną rozpadu Nowoczesnej – stwierdziła. Marciniak dodała, że także „silne indywidualne aspiracje poszczególnych liderek Nowoczesnej" miały wpływ na obecną sytuację. – Moim zdaniem brak umiejętności znalezienia wspólnego celu i dominacja celów indywidualnych, czyli indywidualnych aspiracji związanych z karierą polityczną przyczynia się do rozpadu Nowoczesnej. Na słabości Nowoczesnej korzysta duży gracz – PO, który proponując różne awanse np. miejsca na listach do PE, czy inne ciekawe ścieżki kariery przyciąga ambitnych posłów Nowoczesnej – dodała. – Na scenie politycznej pojawiają się dwa nowe projekty - partia Ryszarda Petru i projekt Roberta Biedronia. Te projekty mogą być konkurencyjne wobec jeszcze istniejącej Nowoczesnej. Zarówno działacze, jak i zwolennicy mają w kogo zainwestować. Nie będą płakać po Nowoczesnej, ponieważ mają jakąś alternatywę – podsumowała Marciniak. Dodała również, że „Katarzyna Lubnauer ma trudną sytuację". – Wydaje mi się, że jest względnie osamotniona w swojej politycznej przestrzeni. Uważam, że Katarzyna Lubnauer będzie broniła Nowoczesnej do ostatniego możliwego momentu – stwierdziła.
Czytaj też:
Kukiz „wypożyczy” posła Nowoczesnej? „Aby przez chwilę Schetyna nie chodził w glorii”