- Nie jest prawdą, że obniżanie podatków sprawia, iż tylko bogaci płacą mniej. W USA każda reforma podatkowa powodowała zwiększenie wpływów od najbogatszych, bo ujawniali oni wcześniej ukrywane dochody - powiedział podczas konferencji "Platforma liniowa Wprost" prof. Jan Winiecki. Dlaczego do tej pory nie udało się u nas wprowadzić podatku liniowego? - Bo progresja podatkowa zastąpiła socjaldemokratom rewolucję. Wysoki stopień redystrybucji ma doprowadzić do realizacji socjalistycznych ideałów: przewłaszczenia majątku przedsiębiorców - odpowiada prof. Wacław Wilczyński.
Czy mamy zatem jakiekolwiek szanse, aby dokonać prorozwojowych zmian w systemie podatkowym? Na to i na wiele innych pytań próbowali znaleźć odpowiedź uczestnicy dyskusji zorganizowanej przez "Wprost" pod hasłem "Czy i kiedy w Polsce zostanie wprowadzony podatek liniowy". Złożyli oni podpisy pod "Manifestem liniowym Wprost", który kończy się konstatacją, że tylko milcząca, racjonalnie myśląca większość może pokonać tych, którzy odnoszą korzyści z uprawiania populistycznej propagandy i matactw podatkowych.
- Amerykański profesor ekonomista, który zajmuje się polityką inwestycyjną, pokazał mi swoją książkę na ten temat i jednocześnie wyciąg z konta, na którym było około 750 tys. dolarów. Zwrócił mi w ten sposób uwagę, że wie, o czym mówi i pisze, bo potrafił wykorzystać swoją wiedzę - opowiada prof. Winiecki. Tym różnią się liberalne, pragmatyczne Stany Zjednoczone od Europy, pełnej nonsensów ekonomicznych i socjalistycznych eksperymentów.
Po Starym Kontynencie od kilku lat znów krąży widmo - tym razem, na szczęście, widmo niskich podatków. Wiele krajów europejskich zaczyna czerpać wzorce zza oceanu i powoli odchodzi od koncepcji egalitaryzmu i wysokich podatków. - Mit, że idee równości można pogodzić z rozwojem gospodarczym, na naszych oczach dożywa swych dni - tłumaczy prof. Wilczyński. - Sprawiedliwości ekonomicznej nie było, nie ma i nie będzie, bo nie ma takiej potrzeby - dodaje Mieczysław Wilczek, deklarujący się jako umiarkowany liberał, niegdyś minister przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego.
Jednym z ważnych sygnałów zmian zachodzących w Europie jest manifest Blaira i Schrödera. Jest on w istocie rezygnacją z głównych dogmatów socjalistycznych, akceptacją liberalnego kapitalizmu i ograniczenia omnipotencji państwa. Polska socjaldemokracja zachowuje się tak, jakby tego manifestu nie znała. Wydaje się, iż lewicy oraz populistycznej prawicy nie przeszkadza, że struktura naszych wydatków budżetowych jest antyrozwojowa i nie stymuluje wzrostu gospodarczego. Ani że nasze warunki gospodarowania są wyjątkowo niestabilne, co sprawiło, iż prawdopodobnie już kilka miliardów dolarów polskich oszczędności znalazło się na szwajcarskich kontach. Nadal hołdujemy koncepcji państwa opiekuńczego, która przy czterokrotnie niższym PKB na osobę niż w Europie Zachodniej jest po prostu samobójstwem.
- Po dojściu SLD do władzy czekają nas cztery lata odwrotu od prób obniżenia podatków. Może nawet nastąpić ich podniesienie oraz dodanie na osłodę nowych ulg i zwolnień, z których potem długo nie będzie się można wycofać - ostrzega Witold Gadomski, publicysta "Gazety Wyborczej". Zwłaszcza że w programie Unii Pracy, która idzie do wyborów wspólnie z SLD, można się doszukać nawet propozycji obciążeń podatkowych prowadzących w sumie do górnej stawki na poziomie 70 proc.!
Czy życie wymusi na socjaldemokracji zmianę poglądów i polityki ekonomicznej? - Pamiętajmy o tym, że SLD zawsze postuluje to, co się ludziom podoba - zwraca uwagę dr Andrzej S. Bratkowski. Dlatego jeśli wyborcy zrozumieją, że podatek liniowy jest dla nich korzystny, lewicy nie pozostanie nic innego, jak zmienić poglądy. Poza tym - zdaniem obserwatorów polskiej sceny politycznej - poparcie dla lewicy oportunistycznej jest dziesięć razy większe niż dla dogmatycznej. - Niektórzy ekonomiści z SLD, na przykład prof. Marek Belka, są w gruncie rzeczy liberałami, którzy znaleźli się w pewnym krępującym ich układzie - dodaje Mieczysław Wilczek.
- Wystarczy wytłumaczyć ludziom, że liberałowie nie chcą ich okraść, by dać jeszcze więcej bogatym, lecz proponują korzystniejsze rozwiązania ekonomiczne - odpowiada Andrzej S. Bratkowski.
- Ludzi nie trzeba pytać o przyzwolenie na wprowadzenie podatku liniowego, tylko wytłumaczyć im, jak to zrobić - uważa dr Grzegorz Szczodrowski z Uniwersytetu Gdańskiego. - Gdy zrozumieją, że jego wprowadzenie będzie neutralne dla około pięciu milionów osób (głównie emerytów i rencistów), a przyniesie korzyści piętnastu milionom, czyli większości, sami wymuszą zmianę systemu - dodaje Bratkowski.
Czy mamy zatem jakiekolwiek szanse, aby dokonać prorozwojowych zmian w systemie podatkowym? Na to i na wiele innych pytań próbowali znaleźć odpowiedź uczestnicy dyskusji zorganizowanej przez "Wprost" pod hasłem "Czy i kiedy w Polsce zostanie wprowadzony podatek liniowy". Złożyli oni podpisy pod "Manifestem liniowym Wprost", który kończy się konstatacją, że tylko milcząca, racjonalnie myśląca większość może pokonać tych, którzy odnoszą korzyści z uprawiania populistycznej propagandy i matactw podatkowych.
- Amerykański profesor ekonomista, który zajmuje się polityką inwestycyjną, pokazał mi swoją książkę na ten temat i jednocześnie wyciąg z konta, na którym było około 750 tys. dolarów. Zwrócił mi w ten sposób uwagę, że wie, o czym mówi i pisze, bo potrafił wykorzystać swoją wiedzę - opowiada prof. Winiecki. Tym różnią się liberalne, pragmatyczne Stany Zjednoczone od Europy, pełnej nonsensów ekonomicznych i socjalistycznych eksperymentów.
Po Starym Kontynencie od kilku lat znów krąży widmo - tym razem, na szczęście, widmo niskich podatków. Wiele krajów europejskich zaczyna czerpać wzorce zza oceanu i powoli odchodzi od koncepcji egalitaryzmu i wysokich podatków. - Mit, że idee równości można pogodzić z rozwojem gospodarczym, na naszych oczach dożywa swych dni - tłumaczy prof. Wilczyński. - Sprawiedliwości ekonomicznej nie było, nie ma i nie będzie, bo nie ma takiej potrzeby - dodaje Mieczysław Wilczek, deklarujący się jako umiarkowany liberał, niegdyś minister przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego.
Jednym z ważnych sygnałów zmian zachodzących w Europie jest manifest Blaira i Schrödera. Jest on w istocie rezygnacją z głównych dogmatów socjalistycznych, akceptacją liberalnego kapitalizmu i ograniczenia omnipotencji państwa. Polska socjaldemokracja zachowuje się tak, jakby tego manifestu nie znała. Wydaje się, iż lewicy oraz populistycznej prawicy nie przeszkadza, że struktura naszych wydatków budżetowych jest antyrozwojowa i nie stymuluje wzrostu gospodarczego. Ani że nasze warunki gospodarowania są wyjątkowo niestabilne, co sprawiło, iż prawdopodobnie już kilka miliardów dolarów polskich oszczędności znalazło się na szwajcarskich kontach. Nadal hołdujemy koncepcji państwa opiekuńczego, która przy czterokrotnie niższym PKB na osobę niż w Europie Zachodniej jest po prostu samobójstwem.
- Po dojściu SLD do władzy czekają nas cztery lata odwrotu od prób obniżenia podatków. Może nawet nastąpić ich podniesienie oraz dodanie na osłodę nowych ulg i zwolnień, z których potem długo nie będzie się można wycofać - ostrzega Witold Gadomski, publicysta "Gazety Wyborczej". Zwłaszcza że w programie Unii Pracy, która idzie do wyborów wspólnie z SLD, można się doszukać nawet propozycji obciążeń podatkowych prowadzących w sumie do górnej stawki na poziomie 70 proc.!
Czy życie wymusi na socjaldemokracji zmianę poglądów i polityki ekonomicznej? - Pamiętajmy o tym, że SLD zawsze postuluje to, co się ludziom podoba - zwraca uwagę dr Andrzej S. Bratkowski. Dlatego jeśli wyborcy zrozumieją, że podatek liniowy jest dla nich korzystny, lewicy nie pozostanie nic innego, jak zmienić poglądy. Poza tym - zdaniem obserwatorów polskiej sceny politycznej - poparcie dla lewicy oportunistycznej jest dziesięć razy większe niż dla dogmatycznej. - Niektórzy ekonomiści z SLD, na przykład prof. Marek Belka, są w gruncie rzeczy liberałami, którzy znaleźli się w pewnym krępującym ich układzie - dodaje Mieczysław Wilczek.
- Wystarczy wytłumaczyć ludziom, że liberałowie nie chcą ich okraść, by dać jeszcze więcej bogatym, lecz proponują korzystniejsze rozwiązania ekonomiczne - odpowiada Andrzej S. Bratkowski.
- Ludzi nie trzeba pytać o przyzwolenie na wprowadzenie podatku liniowego, tylko wytłumaczyć im, jak to zrobić - uważa dr Grzegorz Szczodrowski z Uniwersytetu Gdańskiego. - Gdy zrozumieją, że jego wprowadzenie będzie neutralne dla około pięciu milionów osób (głównie emerytów i rencistów), a przyniesie korzyści piętnastu milionom, czyli większości, sami wymuszą zmianę systemu - dodaje Bratkowski.
Więcej możesz przeczytać w 22/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.