Doda zaznaczyła, że smog daje się jej we znaki już od początku grudnia. Wtedy zaczęła odczuwać „metaliczny posmak w ustach, a parę dni później palenie w tchawicy”. „Kiedy pojechałam do radia zaśpiewać kolędę po raz pierwszy głos odmówił mi posłuszeństwa kiedy jestem zdrowa” – napisała na Instagramie.
„Wszyscy płacimy za to zdrowiem”
Piosenkarka wyjaśniła, że po trzech tygodniach nie mogła głośniej śpiewać, a teraz mówi z trudem i zmaga się z kaszlem. „Nie znam osoby która by nie odczuła obecności podtruwania smogiem w Warszawie. Wszyscy płacimy za to zdrowiem, wokaliści możliwością wykonywania zawodu” – dodała.
W marcu Doda wystąpi na Torwarze. Stwierdziła, że wcześniej musi na miesiąc wyjechać ze stolicy, by podczas koncertu zaśpiewać na miarę swoich możliwości. Jednocześnie retorycznie zapytała o to, co z mieszkańcami Warszawy, którzy nie mogą wyjechać z miasta. „Ludzie! Przecież systematycznie się podtruwamy, za chwile konsekwencje zdrowotne będą nieodwracalne” – podsumowała.
Kowalczyk też narzekała
Przypomnijmy, kilka dni temu na stan powietrza w Polsce narzekała także Justyna Kowalczyk. „W Zakopanem i okolicznych wioskach można siekierę w powietrzu zawiesić. Szok oddechowy po 8 tyg w różnych częściach Europy(od Laponii, po Alpy, przez słowackie Tatry). Bez populizmu i bezkompromisowo trzeba tu działać”... – napisała była biegaczka narciarska.
W kolejnym wpisie zwróciła uwagę, że w Skandynawii „się nie patyczkują”. „Ochrona przyrody jest priorytetem. Przeciętny człowiek ma wyrzuty sumienia, gdy z jakiś przyczyn nie jest w stanie odpowiednio wysegregować śmieci. Poziom samoświadomości miażdży. I tego im zazdroszczę” – podkreśliła.
Czytaj też:
Policjanci zatrzymali tysiące dowodów rejestracyjnych. Czego dotyczy ta akcja?