Kim się stęsknił za podróżami

Kim się stęsknił za podróżami

Kim Dzong Un
Kim Dzong Un Źródło: Newspix.pl / ABACA
Północnokoreańskiemu dyktatorowi najwyraźniej brakuje przepychu, z jakim podjęto go w Singapurze.

Noworoczne orędzie to w Korei Północnej już długa tradycja. Kolejni wodzowie z dynastii Kimów mają wtedy rzadką okazję bezpośredniego wystąpienia z przekazem, skierowanym głównie do swoich poddanych, ale także do świata zewnętrznego. W tym roku Kim Dzong Un zapowiedział, że chce więcej spotkań z innymi przywódcami. Chciałby się w lutym spotkać z Donaldem Trumpem a także powtórzyć spotkanie z prezydentem Korei Południowej. To piękny gest, który można by czytać jako zapowiedź realnej zmiany polityki Korei Północnej. Bo tak to miało być w praktyce: spotykamy się z dyktatorem, uważanym dotąd za pariasa a on w zamian udowadnia, że na podłe traktowanie nie zasługuje, prowadząc rozbrojenie i odprężenie, za którym wszyscy tęsknią. Nic z tego.

Z historycznego spotkania Trumpa z Kimem niewiele w sumie wyszło poza pamiątkowymi zdjęciami. Kim co prawda zamknął jeden z poligonów nuklearnych i wstrzymał wystrzeliwanie rakiet, ale szpiedzy donoszą, że potajemnie i tak prowadzi dalej swoje atomowe i balistyczne eksperymenty. Słowem, Kim jest ciągle groźny. Nie ma innego wyjścia. Jego rodzina do perfekcji opanowała sztukę szantażów i wymuszeń, dzięki którym reżim trwa w niezmienionej postaci od czasów stalinowskich. Rezygnacja z narzędzi szantażu pozbawi Koreę Północną podstawy bytu, zapewnianego przez międzynarodową pomoc, wymuszaną rakietowymi straszakami. Rozbrojony i pokojowo nastawiony Kim nie jest także na rękę Chinom, które jego reżim utrzymują i używają z powodzeniem do szachowania USA i ich sojuszników w Azji: Korei Południowej i Japonii.

Dlatego też żadnego wielkiego odprężenia w Koreą Północną nie będzie. Kim Dzong Un jednak nawołuje do spotkania, bo setnie mu się nudzi w jego atomowym bunkrze, otoczonym wielkim gułagiem, w jaki północną część Korei zamieniła jego rodzina. Nawet jeśli żyje mu się tam wygodnie i dostatnio, to i tak nie ma porównania ze światowym blichtrem i zamieszaniem na skalę globalną, jakie wywołują jego zagraniczne spotkania. To się musi młodemu Kimowi podobać i za tym właśnie tęskni: za kieliszkiem szampana w doborowym, światowym towarzystwie a nie za zmienianiem świata na na lepsze.

Źródło: Wprost