Justin Miller mieszka w walijskim Penarth i ma 40 lat. Dwa lata temu wykupił w biurze podróży TUI wycieczkę na Wyspy Zielonego Przylądka. Zapewne nie spodziewał się, że wymarzony urlop będzie wspominał jeszcze na początku 2019 roku, i to w mało sprzyjających okolicznościach. „The Sun" poinformował o tym, że dobiegł końca proces w sprawie Millera.
Jedzenie chyba mu smakowało
Podczas pobytu na Wyspach Zielonego Przylądka Miller trafił do pięciogwiazdkowego hotelu Riu Touareg. Po powrocie do ojczyzny zgłosił reklamację w biurze podróży, żądając przy tym odszkodowania. Twierdził, że jego wakacje zostały „zrujnowane”. W uzasadnieniu podał, że cierpiał na biegunkę, skurcze żołądka, wymioty oraz gorączkę.
Firma TUI postanowiła przyjrzeć się w sprawie i sprawdzić profil niezadowolonego klienta w mediach społecznościowych. Okazało się, że zdjęcia publikowane na Facebooku wskazywały na co innego, niż Miller w swojej reklamacji. Walijczyk udostępniał selfie, na których pozował wyraźnie zadowolony. Opublikował także zdjęcie posiłku z hotelowej restauracji podpisując je: „Najlepsze chińskie jedzenie, jakie jadłem".
Sprawa trafiła na wokandę. Sąd Okręgowy w Cardiff orzekł, że Miller zachował się nieuczciwie, próbując wyłudzić odszkodowanie. Nałożono na niego karę w wysokości 19 025 funtów.
Czytaj też:
Policja z Wielkopolski opublikowała nietypowy filmik. Nie wszystkim się spodobał