Afera w Komisji Nadzoru Finansowego, niebotyczne pensje dwóch współpracownic prezesa NBP, nazywanych przez niektóre media „dwórkami Glapińskiego”, a teraz darmowa kawiarenka w banku centralnym, kosztująca dziennie 2 tys. zł, czyli ponad 40 tys. zł miesięcznie.
Prezes NBP nie ma łatwego początku roku ale można powiedzieć, że wszystkie problemy sam na siebie sprowadził. Dziennikarze, którzy w ubiegłym roku obserwowali Forum Ekonomiczne w Krynicy opowiadali, że dziwił ich widok prezesa NBP w towarzystwie nieodłącznej asysty dwóch młodych kobiet. A więc gdyby prezes ostentacyjnie nie obnosił się z młodymi kadrami, to być może nikt by się nie zainteresował ich zarobkami. A gdyby odpowiedział na pytanie o wynagrodzenie współpracownic, to być może uniknąłby kontroli NIK, która ujawniła sprawę kawiarenki oraz uchwalenia ustawy o jawności płac w NBP. Tę bowiem prawdopodobnie PiS przyjmie już w przyszłym tygodniu, żeby nie dawać paliwa opozycji, która od kilku dni domaga się jawności wynagrodzeń w NBP.
Warto też dodać, że konferencja prasowa prezesa NBP była modelowym przykładem jak się zachowywać, by przed wyborami narobić kłopotów partii rządzącej, która uhonorowała cię wysokim stanowiskiem państwowym. Kpiny, nonszalanckie odpowiedzi na pytania dziennikarzy i połajanki pod adresem wicepremiera Jarosława Gowina, że ośmielił się wypowiedzieć na temat płace w NBP wyczerpują definicję „arogancja władzy”.
Można powiedzieć: widziały gały co brały. Prezes PiS zna Adama Glapińskiego od wielu, wielu lat, a więc powinien wiedzieć, czego się po nim spodziewać. Być może kierownictwo PiS dziś mocno żałuje tej nominacji. I słusznie, bo gdy się cudze kadry odsądza od czci i wiary, to gdy okazuje się, że własne nie są lepsze, robi się trochę głupio.
Zabawne w tej całej sytuacji jest to, że być może PiS z PO czyli prawica z liberałami zrealizują lewicowy postulat o jawności zarobków. Marek Suski, szef gabinetu premiera Mateusza Morawieckiego oznajmił, że płace w bankach, również prywatnych i w ogóle płace ludzi na kierowniczych stanowiskach powinny być jawne. Taki postulat (dotyczący wszystkich pracowników) w 2013 roku zgłaszał Jan Guz, szef OPZZ i został powszechnie wyśmiany.
Czytaj też:
Senator PiS pyta Glapińskiego o zarobki jego współpracownic
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.