Bóle głowy, wymioty – przez lata Gillian Genser sądziła, że to objawy charakterystyczne dla chorób autoimmunologicznych, z którymi się borykała. Z czasem jednak symptomy stawały się coraz bardziej dziwne. Niepokój, paraliż senny, utrata słuchu w jednym z uszu, wiotczenie mięśni, niewyraźna mowa – kolejne dolegliwości nie dawały kobiecie spokoju. Przez lata lekarze byli jednak bezradni i nie potrafili zdiagnozować Genser. Dopiero trzy lata temu, po wykonaniu szczegółowych badań kwi, wyszło na jaw, że kobieta ma podwyższony poziom metali ciężkich w organizmie. Genser zdała sobie sprawę, że zabija ją... jej sztuka.
Od 15 lat kobieta pracowała bowiem nad rzeźbą Adama – pierwszego człowieka. Postawiła na nietypowy materiał – rozdrobnione muszle omułków. Nie miała pojęcia, że małże, które przebywają w zanieczyszczonych wodach, gromadzą toksyny takie jak ołów czy arsen. Kobieta podczas proszkowania skorup wdychała powstający pył i tak część metali przedostawała się do jej organizmu. Muszle powoli ją podtruwały.
Galeria:
Rzeźby Gillian Genser
Sama Genser podkreśla, że całe wydarzenie ma dla niej mocno ironiczny wydźwięk. Poprzez zastosowanie naturalnych materiałów do wyrzeźbienia pierwszego człowieka chciała skomentować wypaczony stosunek ludzkości do czystego środowiska. – To była deklaracja dotycząca środowiska. Chodziło raczej o ponowne rozważenie, jaki powinien być odbiór ekosystemu przez ludzi, niż deklarację, że powinniśmy mieć władzę nad wszystkimi zwierzętami – tłumaczyła artystka. – To bardzo ciekawe i ironiczne, że Adam jako pierwszy człowiek, był tak toksyczny. Zatruł mnie – przyznała.
Czytaj też:
Wysyp niebezpiecznych stworzeń na plażach. Tysiące osób z obrażeniami