Niecodzienna akcja ratunkowa rozgrywa się w Hiszpanii. W niedzielę po południu do rozpadliny w górzystym rejonie w okolicy miasta Totalan wpadł dwuletni chłopiec. Dziecko, które odeszło na chwilę od rodziców, ma znajdować się w otworze o głębokości około 100 metrów i szerokości 25 centymetrów. Świadkowie twierdzą, że z głębi tuż po wypadku dobiegał płacz Julena.
Władze podjęły decyzję, że konieczne jest przeprowadzenie odwiertu tak, by przez szerszy otwór ratownicy mogli dostać się do dziecka. Rodzice krytykują jednak ich opieszałość. – Wiele tweetów ze wsparciem, dużo głosów, ale żadnych konkretnych środków. Zdajecie sobie sprawę jak to jest – czekać 30 godzin, żeby waszego syna wydobyli z dziury? – pytał ojciec Julena. Mężczyzna oskarżył służby, że przez długi czas nic nie robiły. Podobnego zdania jest Miguel Ángel Escaño, burmistrz miasta Totalan, który całą akcję określił mianem „improwizowanej”. – Każda minuta, która mija, to stracona minuta – stwierdził.
Czytaj też:
Z bazy LPR skradziono leki z morfiną. Zatrzymano jednego z pracowników