Domniemani spiskowcy to członkowie Gwardii Narodowej Wenezueli. Mężczyźni mieli wziąć jako zakładników czterech wyższych rangą wojskowych i próbować pozyskać broń do przeprowadzenia akcji militarnej. – Grupa złodziejaszków została zneutralizowana i schwytana w rekordowym czasie. Już wyznają szczegóły spisku – relacjonował Diosdado Cabello, wskazywany jako możliwy sukcesor skompromitowanego prezydenta Nicolasa Maduro. Polityk zapowiedział, że 27 żołnierzy odpowie za „złamanie przysięgi wierności wobec ojczyzny”.
Przed ich zatrzymaniem w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z mężczyzną przedstawiającym się jako Alexander Bandres Figueroa. – Wyjdźcie na ulicę. To już, to dziś. Ludzie, pomóżcie nam – wzywał wojskowy. – Ta walka toczy się o was, o Wenezuelę – przekonywał w krótkim filmie.
Nie wiadomo, jaki dokładnie przebieg miał nieudany pucz, ale dziennik „El Nacional” podaje, że w Caracas słyszane były strzały, a na ulicach wybuchły zamieszki na niewielką skalę. Miejscowe media informują, że prawdopodobnie doszło do zbrojnego starcia między zbuntowanymi gwardzistami a członkami policyjnych sił specjalnych. Funkcjonariusze policji mieli z kolei skonfrontować się z protestującymi na ulicach Wenezuelczykami.
Choć poniedziałkowy protest nie był zbyt liczny, a buntownicy nie odnieśli sukcesu, odczytywany jest jako kolejny wyraz społecznego sprzeciwu przeciwko prezydentowi Nicolasowi Maduro, który doprowadził kraj do kryzysu gospodarczego i humanitarnego.
Czytaj też:
Prezydent głodującej Wenezueli zjadł stek. Obsługiwał go kucharz znany z memów