Norma Sanchez telefon od 24-letniej córki odebrała późnym wieczorem w poniedziałek 28 stycznia. Valerie Reyes dzwoniła z położonego nieopodal mieszkania w New Rochelle w stanie Nowy Jork. – Długo opowiadała o tym jak przerażona jest w swoim mieszkaniu – relacjonowała matka dziewczyny. – Nasłuchała się historii o tych wszystkich zamordowanych kobietach. „Nie mogę pozbyć się tego z głowy” – opowiadała dalej pani Sanchez. Zapewnia, że nie chodziło o konkretne groźby, jej zdaniem nic nie zagrażało córce. – Czuję jakby ktoś miał mnie zamordować – mówiła matce Valerie.
Następnego dnia 24-latka nie pojawiła się w pracy. Osiem dni później jej ciało znaleziono w walizce w spokojnej okolicy w Greenwich, w sąsiednim stanie Connecticut, około 14 kilometrów od mieszkania zaginionej. Zwłoki miały skrępowane nadgarstki i kostki. Koroner stwierdził, że ustalenie przyczyny zgony może mu zająć nawet kilka tygodni. W śledztwo zaangażowana została policja z trzech stanów. Jak dotąd nie natrafiono na żadne tropy.
– Była niesamowita, była niesamowitym człowiekiem – mówiła po identyfikacji ciała córki pani Sanchez. – Nie ma znaczenia jak blisko wydaje nam się, że jesteśmy ze swoimi dziećmi. Musimy szukać głębszego porozumienia. Byliśmy bardzo blisko jako rodzina. Córka była bardzo kochana – zapewniała. Dodawała też, że Valerie nigdy nie sprawiała problemów. – Ktokolwiek to zrobił, musi zapłacić. Moje dziecko nie żyje. Znaleziono je w walizce. To koszmar – mówiła przez łzy.
twitterCzytaj też:
Brutalne zabójstwo mistrzyni. Kulturystce odcięto głowę i pierś