Do Zakonu Braci Najświętszej Maryi z Góry Karmel ksiądz Wacław Paluch wstąpił przed 37 laty. Od tamtej pory ośmiokrotnie przenoszono go do różnych klasztorów, by w końcu osiadł w miejscowości Obory w województwie kujawsko-pomorskim. Po 20 latach znów jednak usłyszał, że będzie musiał zmienić miejsce pobytu. Ksiądz się zbuntował, powołując na występujące przy przenosinach stany depresyjno-lękowe. Po drugim upomnieniu i suspensie został mimo to wyrzucony przez przełożonych.
Wymienione zamki w kuchni
Wacław Paluch nie opuścił klasztoru, więc rozpoczęła się walka pomiędzy nim i władzami zakonu. W kuchni wymieniono zamki, więc nie ma dostępu do spiżarni. Mieszkańcy wsi opowiadali dziennikarzom, że prosi ich o posiłki. Tymczasem według księdza Wacława, jego przełożony zagroził ekskomuniką każdemu, kto poda mu choćby kubek wody. Dodatkowo zakon nakazał mu płacić 500 zł miesięcznie za swój pokój.
„Zobowiązał się, przyjmując śluby wieczyste”
„Rzeczą oczywistą jest, że wobec utraty członkostwa w Zakonie, klasztor nie może ponosić kosztów zamieszkiwania Pana Wacława Palucha i w ramach rekompensaty za zajmowany pokój zainteresowany powinien pokrywać choćby minimalne koszty związane z utrzymywaniem zajmowanego pomieszczenia. Cała sprawa nie miałaby miejsca, gdyby pan Wacław Paluch wypełnił dekret Ojca Prowincjała, do czego zobowiązał się, przyjmując śluby wieczyste w zakonie” – czytamy w oświadczeniu Kurii Prowincjalnej Karmelitów.
Emerytura? 300 złotych
W „interwencji” zwrócono uwagę na sytuację księdza Palucha. Obecnie nie ma on żadnego dochodu, a kiedy osiągnie wiek emerytalny, będzie otrzymywał zaledwie 300 złotych, bo zakon przez 18 lat nie odprowadzał za niego składek. Duchowny ma też długi po operacji, którą przeszedł w Gdańsku. Nie miał bowiem ubezpieczenia zdrowotnego. – Ja nie mogę uwierzyć, że po 37 latach można zostać bez niczego i zakon nie jest do niczego zobowiązany – powiedział dziennikarzom.
Czytaj też:
Brodnica. Sierżant wykorzystywał seksualnie kobiety na komendzie