„Na policję zgłosiła się kolejna kobieta, która 5 minut wcześniej została zaatakowana przez młodego mężczyznę w okolicach Galerii Łódzkiej. Napastnik początkowo zaczepiał ją słownie. Następnie, zakrył jej ręką usta i bił ją po klatce piersiowej. Pokrzywdzonej udało się wyrwać i wbiec do najbliższego tramwaju” – przekazała Prokuratura Okręgowa w Łodzi.
Co wydarzyło się w Łodzi?
Aleksandra Szulejko zamieściła na Facebooku opis zdarzenia.„Zaczynam krzyczeć i wtedy mężczyzna zaczyna do szarpania i ściskania dodaje okłady pięścią w twarz i głowę i informuje mnie, że mam mu cytuje „oje***ać galę”. W życiu nie spotkało mnie coś równie obrzydliwego, coś na tyle przerażającego, że dosłownie się zsikałam pod siebie. Potem pamiętam już tylko okładanie mojej głowy, krzyki »nie krzycz bo Cię zajebię« i moje histerycznie wrzeszczenie wniebogłosy o pomoc. Na koniec sprowadzenie do pozycji klęczącej i kilka kopniaków w głowę i w bok ciała. Potem pojawili się ludzie i oprawca spokojnie oddalił się w stronę ulicy Kilińskiego” – napisała na Facebooku.
Z jej relacji wynika, że na miejsce sama wezwała policję, która zjawiła się dopiero po 25 minutach od jej telefonu. Funkcjonariusze mieli nawet nie wysiąść do niej z samochodu, a zaprosić ją do środka, po czym robić kilka kółek radiowozem wokół miejsca zdarzenia, mając na celu złapanie oprawcy. W tym czasie Szulejko miała dzwonić do dyspozytorki, która w końcu wysłała do niej karetkę. Gdzie? Na miejsce, w którym doszło do pobicia. Kobieta pisze, że nie została pouczona przez policjantów o tym, co ma robić dalej w związku ze sprawą.
Ustalenia policji
W sprawie skontaktowaliśmy się z rzeczniczką KWP w Łodzi Joanną Kącką. – Niezwłocznie po przeczytaniu postu zamieszczonego na portalu społecznościowym Pani Aleksandry komendant zlecił przeprowadzenie czynności kontrolnych co do zastrzeżeń, które opisano w publikacji – zaznacza. Z ustaleń policji wynika, że po zgłoszeniu dotyczący pobicia, otrzymanym przez Wojewódzkie Centrum Powiadamiana Ratunkowego (112), „niezwłocznie” wysłany został na sygnale uprzywilejowany partol (policjant i policjantka), który „dotarł na miejsce w ciągu 5 minut od przekazania nam informacji”.
Rzeczniczka tłumaczy, że zawsze w sytuacjach, kiedy możliwa jest penetracja terenu, wspólnie z pokrzywdzonym lub świadkiem policjanci niezwłocznie podejmują taką próbę. – Doświadczenie pokazuje, że daje to sporą szansę na zlokalizowanie i zatrzymanie podejrzewanego. Tak też było w tym przypadku. Patrol zabrał na pokład radiowozu zarówno pokrzywdzoną jak i świadka – podkreśla.