Agata Jankowska: Niedawno ogólnopolski dziennik napisał o działalności pani męża. Zarzuca się mu defraudację pieniędzy, które miał pozyskiwać od inwestorów przekonanych, że środki pójdą na produkcję filmu, w której ostatecznie państwa firma nie brała udziału.
Dorota Rabczewska: Jeszcze 10 lat temu siedziałabym w Agorze, targając za włosy tego dziennikarza i krzycząc na cały hall - powiedz wszystkim jaka jest twoja cena i czy warto za nią tak kłamać?! Dziś dorosłam i wiem, że taka walka o prawdę, choć słuszna, jest po prostu jałowa. Dlatego prawnicy się tym zajmują. Szkoda mi Emila i przykro mi, bo nie znam bardziej uczciwej i oddanej pracy osoby. Gdyby nie ożenił się z Dodą, media nie byłyby tak pazerne na każde kłamstwa jego wrogów. Cała pseudoafera rozpętana została przez grupę kilku inwestorów, która pod pretekstem współpracy sabotowała działalność spółki mojego męża i działała na jej szkodę. Mój mąż zerwał z nimi współpracę, a oni w odwecie rzucają kalumnie i oskarżenia. Ten dziennikarz i kilku innych nękało mnie od roku mailami z identycznym zestawem pytań, szantażowali, że jeśli nie odpiszę do danego dnia, to będę miała kłopoty. Nie chciałam i nie chce mieć z nimi żadnego kontaktu.
A co na to mąż Emil Stępień?
Realizuje produkcje filmowe, które przynoszą inwestorom ponadprzeciętne zyski. Faktem jest, że nie oddał pieniędzy tej grupie, o której wspomniałam, ponieważ ewidentnie działają na szkodę spółki i innych inwestorów. Zabezpieczył swoje roszczenia poprzez ich potrącenie z wierzytelności. Oczernić osobę można jednym artykułem a dochodzić odszkodowania latami. Zazdroszczę mu zapobiegliwości.
Zaczyna być głośno o waszej produkcji na podstawie książki Piotra Krysiaka „Dziewczyny z Dubaju. Będzie skandal?
Skandalem jest prostytuowanie się osób publicznych, które uchodzą za nieskazitelne damy, żony i matki. Chcemy pokazać znacznie więcej niż w książce. Te kobiety wciąż są w przestrzeni publicznej poważane, uznawane za wzór cnót i przykład do naśladowania. I zatrudniane przez reklamodawców.
Pani zaangażowała się w działalność męża. Chciałaby pani spróbować sił w filmie?
Już spróbowałam. Zagrałam w filmie Władysława Pasikowskiego „Pitbull. Ostatni pies” i choć poszło mi całkiem nieźle, to wole skupić się na produkcji, bo właściwie wszystkie swoje teledyski, trasy koncertowe oraz dvd produkowałam sama. Jestem w tym dobra.
Czytaj też:
Doda opowiada o słownej seksistowskiej przemocy. „Miałam tylko 20 lat”
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.