Warszawski ratusz pozwie rząd w sprawie reformy edukacji. „Chcemy odzyskać 49 mln zł”

Warszawski ratusz pozwie rząd w sprawie reformy edukacji. „Chcemy odzyskać 49 mln zł”

Renata Kaznowska i Rafał Trzaskowski
Renata Kaznowska i Rafał Trzaskowski Źródło: Newspix.pl / Grzegorz Krzyżewski
– Przygotowujemy się do pozwu w sprawie reformy edukacji. Chcemy odzyskać pieniądze warszawiaków - 49 milionów złotych – zapowiedziała w RMF FM wiceprezydent stolicy Renata Kaznowska.

Stołeczni urzędnicy od kilku dni zwracają uwagę na nieco inny aspekt reformy edukacji. Media podnoszą głównie kwestię problemów dla uczniów, nauczycieli oraz rodziców. Jak się jednak okazuje, zmiany w systemie edukacji oznaczają także spore utrudnienia dla władz samorządowych. Warszawa w związku z koniecznością likwidacji gimnazjów i powrotem do 8-letnich szkół podstawowych oraz 4-letnich gimnazjów poniosła koszty w wysokości ponad 52 mln złotych. Do miejskiej kasy z Ministerstwa Edukacji wpłynęło na ten cel zaledwie 3,5 mln złotych. – Gimnazja musieliśmy przekształcić w szkoły podstawowe – przygotować place zabaw, dostosować do potrzeb młodszych uczniów toalety, sale gimnastyczne i lekcyjne. Natomiast istniejące szkoły podstawowe musieliśmy wyposażyć m.in. w pracownie przedmiotowe (chemiczne, fizyczne, biologiczne) – tłumaczyli stołeczni urzędnicy.

W rozmowie z RMF FM zastępczyni Rafała zapowiedziała, że ratusz będzie chciał odzyskać pozostałe środki finansowe. W związku z tym przygotowywany jest pozew przeciwko rządowi. – Chcemy odzyskać pieniądze , całe 49 mln zł. Odzyskaliśmy 3,5 mln złotych, pani minister Zalewska uznała, że się z nami rozliczyła. Mówię o faktycznych kosztach wynikających stricte z reformy – z remontów szkół, z przebudowy sal, z wyposażenia pracowni. A tegoroczny etap reformy spowoduje, że będziemy musieli wydać kolejnych ok. 20 mln zł – wyjaśniła Renata Kaznowska.

Strajk nauczycieli od 8 kwietnia

Związkowcy i przedstawiciele polskiego rządu nie wypracowali porozumienia w sprawie podwyżek dla nauczycieli. Wszystko wskazuje na to, że strajk tej grupy społecznej rozpocznie się 8 kwietnia. „Dotychczasowe propozycje rządu nie dają podstaw do odwołania strajku w ramach legalnie toczącego się sporu zbiorowego. Strajk rozpocznie się od 8 kwietnia 2019 roku” – poinformował przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego. Sławomir Broniarz podkreślił, że strona rządowa przedstawiała konfrontacyjną ofertę polegającą na radykalnym zwiększeniu pensum (od 25 proc. do 33 proc.) połączoną ze wzrostem średniego (czyli wirtualnego) wynagrodzenia do roku 2023 roku. Zdaniem przewodniczącego ZNP propozycja rządu oznacza: „brak realnych podwyżek wynagrodzenia zasadniczego w 2019 roku, znaczącą redukcję etatów nauczycielskich, pogorszenie oferty edukacyjnej w szkołach wiejskich, zwiększenie obowiązków i czasu pracy nauczycieli”.

Propozycja rządu

– To jest propozycja, która zakłada zmiany systemowe, a w ramach tych zmian propozycje wzrostu wynagrodzeń dla nauczycieli. A więc nowy pakt społeczny dla oświaty – mówiła przed rozpoczęciem rozmów wicepremier Beata Szydło. Jak okazało się w czasie rozmów, rząd zaproponował zwiększenie pensum nauczycielskiego z 18 do 22 lub 24 godzin tygodniowo.

Propozycja rządu dla nauczyciela dyplomowanego w wariancie:

  • pensum 22 godz.: w 2020 r. – 6128 zł, 2021 r. – 6653 zł, 2022 r. – 7179 zł; 2023 r. – 7704 zł.
  • pensum 24 godz.: w 2020 r. – 6335 zł, 2021 r. – 7434 zł, 2022 r. – 7800 zł; 2023 r. – 8100 zł.

– Wynagrodzenie nauczycieli od września wzrośnie o 9,6 procenta w odniesieniu do stycznia – informowała, przedstawiając propozycję, minister pracy, rodziny i polityki społecznej Elżbieta Rafalska po kolejnej turze rozmów z nauczycielami. Rafalska podała, że łączny wzrost wynagrodzenia zasadniczego w latach 2017-2019 dla nauczyciela stażysty wyniesie 515 złotych, kontraktowego 529 złotych, nauczyciela mianowanego 601 złotych i nauczyciela dyplomowanego 706 złotych.

Czytaj też:
Strajk nauczycieli? Ta firma ma niezwykłą propozycję dla pracowników z dziećmi