W poniedziałek 15 kwietnia o godzinie 9:00 370 tysięcy uczniów ósmych klas szkół podstawowych rozpoczęło egzamin z języka polskiego. Nauczyciele zaczynają z kolei drugi tydzień protestu. Wczoraj premier Mateusz Morawiecki apelował, aby zawiesić protest na Wielki Tydzień. Rząd chce ponownie zasiąść do rozmów ze związkowcami już po świętach.
– Budżet państwa – tak jak pokazali pracodawcy – jest w stanie wygenerować dodatkowo brakujące 2,3 mld zł. Początkowo nauczyciele oczekiwali 17 mld zł. Ten spór ma charakter bardziej socjotechnicznego po stronie rządu, aniżeli rzeczywistego sporu ekonomicznego – mówił Sławomir Broniarz w rozmowie z Polsat News.
Szef ZNP pytany był też o to, czy młodzież będzie mogła przystąpić do matur. – Rada pedagogiczna jest takim tworem, opisanym w ustawie, w prawie oświatowym, która ma suwerenne prawo do podejmowania swoich decyzji – stwierdził. Jak tłumaczył, "jeżeli strajkujemy, to strajkujemy". – Nie może być tak, że strajkujemy przez cztery dnia, a nagle na pół godziny zawieszamy strajk, po czym znowu wracamy do strajku. Koleżanki i koledzy mówią, że to żart, i słusznie – tłumaczył.
Co z maturami?
Broniarz tłumaczył, że rząd od 10 stycznia wiedział o tym, że przez strajk setki tysięcy maturzystów mogą stracić rok, bo nie przystąpią do egzaminu. – Formalnie (rząd – red.) był o tym poinformowany 4 marca – dodał. – 5 marca u pana prezydenta Andrzeja Dudy była Rada Dialogu Społecznego. Prezydent, kiedy kandydował na prezydenta, w liście do mnie napisał: „tak, będę robił wszystko, żeby to środowisko było doceniane, dowartościowane” – mówił prezes ZNP. – To rząd zbagatelizował tę sprawę. Rząd mógł dawno ten temat zamknąć, wiedząc, że egzaminy się zbliżają – dodał.
Czytaj też:
Jako szef ZNP prowadzi strajk nauczycieli. Kim jest Sławomir Broniarz?Czytaj też:
Ruszają egzaminy ósmoklasistów. Strajk nauczycieli trwa