Konstatacja ta nie może być zaskakująca dla nikogo, kto stara się patrzeć na polską politykę nie w kategoriach plemiennych tylko chłodno analizując fakty. A jednak wywołała małą burzę. Jacek Saryusz-Wolski dawniej związany z PO, obecnie kandydat PiSdo europarlamentu ucieszył się z wyznania Junckera. Zupełnie jakby zapewnienia lidera obozu Zjednoczonej Prawicy Jarosława Kaczyńskiego czy premiera Mateusza Morawieckiego, że o żadnym Polexicie nie ma mowy, uważał za mniej wiarygodne, niż słowa ustępującego szefa Komisji Europejskiej.
Z kolei Leszek Miller, kandydat Koalicji Europejskiej na posła Parlamentu Europejskiego dosyć obcesowo zarzucił Junckerowi, że mówiąc o tym, iż Polexitu nie będzie, być może wypił trochę ponad miarę koniaku. Podejrzenia o nadmierną skłonność do koniaku pojawiają się ilekroć Jean-Claude Junckerowi zdarzają się niekonwencjonalne zachowania - zbyt kordialne powitania, publiczne poklepywania polityków itd. Dotychczas jednak nikt nie zarzucał mu nadmiernego spożycia napojów wyskokowych, tylko dlatego, że w wywiadzie prasowym powiedział coś, co komuś innemu się nie spodobało.
Wywiad Junckera jest nie w smak Koalicji Europejskiej, bo jej politycy przekonują wyborców, iż Polexit jest tuż tuż, a słowa szefa Komisji Europejskiej osłabiają tę narrację. Ale żeby z tego powodu wyliczać autorowi spożyte koniaki, to jednak nieładnie. Jakżeż niepewna siebie musi być nasza elita polityczna, sokoro jeden europejski polityk, jednym zdaniem może wywołać tak wielką konsternację.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.