Takich tłumów warszawski Służewiec już dawno nie widział. Wczoraj odbył się jeden z największych w Polsce eventów promujących polską żywność i polskich producentów rolnych. Tysiące warszawiaków pojawiło się na Torze Wyścigowym Służewiec, by zasmakować w polskiej żywności.
– Pierwszy raz mogłem spróbować prawdziwej kuchni tatarskiej – mówił Maciej Kowalewski, który na Służewiec przyszedł z żoną i dwójką dzieci. – Swojskie wędliny i kiełbasy z Podlasia zrobiły w całej naszej rodzinie furorę. To zupełnie inne jedzenie niż te, które kupujemy na co dzień.
Ponad 100 wystawców z prawdziwą polską, ekologiczną i tradycyjną żywnością własnej produkcji oznaczonej znakiem Poznaj Dobrą Żywność pojawiło się 11 maja na Torze Wyścigowym Służewiec. Pokazy kulinarne, pokaz zabytkowych maszyn i urządzeń rolniczych, prezentacja ofert gospodarstw agroturystycznych, a także wystawa zwierząt hodowlanych. Tak wyglądała sobota na Służewcu. I oczywiście najciekawszy punkt – z okazji 80-lecia powstania Toru Wyścigów Konnych Służewiec w Warszawie – odbyła się gonitwa o puchar Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Ministerstwo przygotowało dla mieszkańców Warszawy wyjątkowy event – Piknik Poznaj Dobrą Żywność „Polska smakuje”, który ma promować polskich producentów, polskie wyroby i zachęcać do zainteresowania się regionalnymi produktami, które nie są produkowane przez olbrzymie koncerny.
Wystawcy mogli więc się świetnie zareklamować. Bo w formie bezpośredniego dotarcia do końcowego klienta.
– Przyjechaliśmy pokazać unikatową w skali świata kuchnię. Skarbów dziewięciu lokalnych spiżarni czyli Podlaski Szlak Kulinarny – opowiada Mariusz Cylwik, zastępca dyrektora Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Szepietowie. – Wyroby naszych lokalnych producentów są dziełami sztuki gastronomicznej, od dziesiątków lat wytwarzanych według przekazywanych z pokolenia na pokolenie receptur.
Mieszkańcy Warszawy po raz pierwszy mogli więc się zetknąć chociażby z kuchnią tatarską czy nadburzańską. Monika Kosiorek-Olbryś z Zajazdu Herbu Wielbut uważa, że na tego typu imprezach zwycięsko wychodzą wszyscy. Wystawcy, którzy pozyskują nowych klientów oraz mieszkańcy dużych miast, którzy nigdy wcześniej nie widzieli unikatowych wyrobów, a którzy tego typu produktów poszukują na rynku.
– Niewielkie gospodarstwa nie mają takich narzędzi, by wynajmować agencje reklamowe, przygotowywać ogólnopolskie kampanie reklamowe ze swoimi wyrobami – tłumaczy. – Działami na zasadzie marketingu bezpośredniego.
Dzięki temu cała marża zostaje w rękach rolnika. Bo to pośrednicy potrafią zgarnąć największy zysk. Przekonaliśmy się o tym po badaniu zleconym przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Sprawdzone zostały ceny m.in. cebuli, ziemniaków i jabłek. Zbadano także wakacyjną wartość wiśni czy malin. Urząd skontrolował ceny w sklepach w pięciu sieci (Biedronka, Lidl, Tesco, Auchan i Carrefour).
Wyniki kontroli, dla osób niezwiązanych z branżą rolniczą, mogą być szokujące. Zysk pośredników działających między rolnikiem a sklepem sięgał nawet 77 proc. W przypadku ziemniaków wynosił 53 proc. W przypadku cebuli rolnik zarabiał jedynie 19 proc. ceny sklepowej. Najwięcej oczywiście tracą najmniejsi. Bo to oni nie mają możliwości negocjacyjnych. Muszą zdać się na łaskę i niełaskę najbliższego skupu albo handlowca, który do niego przyjeżdża.
Wsparcie drobnego rolnictwa w Polsce jest konieczne, gdyż nawet 77 proc. ogólnej ceny – tyle zarabia pośrednik handlujący w Polsce np. jabłkami. Po analizie UOKiK okazało się, że w sklepie owoce kosztowały 2 zł, a rolnik za ten sam towar dostawał 28 gr.
Dzięki zmianie prawa, rolnicy mogą sprzedawać swoje produkty, także częściowo przetworzone, zarówno do klientów ostatecznych, jak i sklepów, stołówek czy lokali gastronomicznych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.