Joanna Scheuring-Wielgus w wyborach do Parlamentu Europejskiego 2019 wystartuje z dwójką na warszawskiej liście Wiosny.Dlatego to właśnie do Roberta Biedronia organizacje broniące praw zwierząt skierowały list otwarty w sprawie zachowania posłanki. „Jako organizacje ochrony zwierząt, od lat walczące z bezdomnością zwierząt prosimy pana o zajęcie stanowiska w sprawie rozdźwięku między deklaracjami, a rzeczywistym działaniem Pani Posłanki Joanny Scheuring-Wielgus w sprawie oddania przez nią do schroniska jej dwóch prywatnych psów. Odpowiedź pani poseł na ujawnienie informacji o tym wydarzeniu jest dla nas szokująca i niezrozumiała. Słowa «w nowym mieszkaniu moje psy nie miałyby przestrzeni, do której były przyzwyczajone i po prostu by się męczyły« oraz »nikt nie chciał kundli są dla nas nieetyczne i pokazują zupełny brak empatii dla zwierząt, które obdarzyły panią poseł miłością i zaufaniem«” – napisali aktywiści.
W dalszej części listu podkreślono, że „schroniska to ostateczność, a nie bezpieczna przystań i oddanie najwierniejszych przyjaciół z domu, który kochają, do najgorszego dla nich miejsca jawi się jako okrutne i nieodpowiedzialne”. „Przypominamy, że w 2016 roku, kiedy sytuacja ta miała miejsce, pani poseł prowadziła już działalność publiczną, była osobą znaną i poważaną. Z łatwością mogła znaleźć swoim psom nowe domy, skoro sytuacja życiowa tego wymagała. Jej popularność na portalach społecznościowych i mnogość organizacji ochrony zwierząt pomogłyby rozwiązać problem” – podkreślili przedstawiciele organizacji.
„Prosimy o wyrażenie pana stanowiska w tej sprawie, szczególnie, że to Wiosna jako jedyna partia polityczna deklaruje w swoim programie utworzenie stanowiska Rzecznika Praw Zwierząt. Niestety, po ujawnieniu historii psów pani poseł deklaracja ta jawi się wyłącznie jako kolejna obietnica wyborcza” – dodano w liście.
„Gdybym się dostała to Parlamentu Europejskiego, mogłabym wpłacić 20 tysięcy”
Przypomnijmy, że Fakt” we wtorek 21 maja ujawnił, że Scheuring-Wielgus miała dwa psy, które pod koniec 2016 roku oddała do toruńskiego schroniska. – Miała dom z ogrodem, ale nie było jej stać na spłatę kredytu, więc przeprowadziła się do mieszkania. Chyba po prostu nie chciało jej się nimi zajmować – twierdził w rozmowie z Barbarą Burdzy informator z otoczenia posłanki. Dziennikarka poprosiła o komentarz w sprawie również samą zainteresowaną. – Musieliśmy oddać psy, bo mam alergię – wyjaśniła Scheuring-Wielgus. Dodała, że „kundli” – jak określiła swoje dwie suczki – „nikt ze znajomych nie chciał”. – Przecież nie zostawiłam ich w lesie – argumentowała. „Zamiast przywiązać do drzewa, uśpić lub zostawić na autostradzie – co niestety się zdarza – znalazłam moim ukochanym psiakom Czarnej i Mambie dom w dobrym schronisku dla zwierząt (...)” – dodała parlamentarzystka na Facebooku. Choć oba czworonogi znalazły już nowych właścicieli, słowa posłanki nie przekonały komentujących. W sieci pojawiło się mnóstwo krytycznych komentarzy. Pytana przez dziennikarza Gazety.pl o to, czy jest gotowa wpłacić datek na schronisko posłanka odparła, że nie zastanawiała się nad konkretną kwotą. – Gdybym się dostała to Parlamentu Europejskiego, mogłabym wpłacić 20 tysięcy – stwierdziła.
Czytaj też:
Scheuring-Wielgus: Gdybym dostała się do PE, to mogłabym wpłacić na schronisko 20 tys. zł