Dla PSL wybór samodzielnej drogi to ogromne ryzyko. Cztery lata temu partia ledwo przekroczyła 5-procentowy próg. Po blisko czterech latach w opozycji, kiedy PiS robiło wszystko by wyrugować ludowców z elektoratu wiejskiego, siła partii Władysława Kosiniaka-Kamysza znacznie zmalała. Ludowcy utracili liczne przyczółki – rozmaite agencje którymi od lat zarządzali, władzę w sejmikach wojewódzkich uznawanych za ich mateczniki czyli świętokrzyskim i lubelskim, tysiące posad, z których zostali wyrugowani. A więc warunki, w których przyjdzie im walczyć o Sejm, znacznie się pogorszyły, a już cztery lata temu byli na granicy progu wyborczego. Na dodatek powołanie Koalicji Polskiej oznaczałoby, że cała formacja musiałaby uzyskać 8 proc. głosów, żeby uczestniczyć w podziale mandatów, bo taki jest próg wyborczy dla koalicji. A więc przy mniejszym potencjale trzeba osiągnąć więcej.
Czytaj też:
PSL opuszcza Koalicję Europejską. Ludowcy startują z nowym projektem
Na co mogą liczyć ludowcy? Na to, że wrócą do nich ci wyborcy, którzy zagłosowali na PiS, bo lewicowe treści odepchnęły ich od Koalicji Europejskiej. Jest to możliwe ale nie przesądzone. Być może zamierzają też odbić centroprawicowych wyborców dotychczasowemu sojusznikowi czyli Platformie Obywatelskiej. Wszak Marek Sawicki, który był autorem tego pomysłu w PSL, wspominał, że trzeba wciągnąć rękę do konserwatywnych posłów wyrzuconych z PO. Czy to wystarczy, żeby wejść do Sejmu jesienią? Ludowcy najwyraźniej uznali, że tak, skoro podjęli decyzję o odejściu budowie własnego bloku wyborczego, ale rozważając na chłodno wszystkie argumenty nie sposób nie zauważyć, że jest to ogromnie ryzykowny ruch, który może zakończyć egzystencję partii ludowej.
Dla Koalicji Europejskiej decyzja PSL nie jest korzystna – po pierwsze siłą rzeczy bardzo przesunie tę formację w lewo, a więc straci resztki centro-prawicowych wyborców, po drugie w jesiennej rozgrywce o wszystko nie będzie mogła liczyć na struktury Stronnictwa, które jest partią cięgle dobrze osadzoną w terenie. Po trzecie wreszcie D'Hondt, czyli system przeliczania głosów na mandaty jest bezlitosny - im silniejsze ugrupowanie, tym większa premia podczas podziału mandatów. Krótko mówiąc, bez PSL szanse Koalicji Europejskiej na odbicie władzy z rąk PiS maleją. Tym bardziej, że na swoim lewym skrzydle ma on konkurencję w postaci Wiosny, której raczej nie przebije w radykalnych lewicowych postulatach.
Za to dla Zjednoczonej Prawicy decyzja Rady Naczelnej PSL to dobra wiadomość. Im bardziej zatomizowana jest opozycja, tym większe szanse ma PiS na utrzymanie władzy po jesiennych wyborach do parlamentu.
Czytaj też:
Konserwatyści PO dołączą do Władysława Kosiniaka Kamysza?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.