– Wczoraj, po nowych informacjach dot. afery podsłuchowej, po sprawie listu i wniosku pana Marka Falenty domagaliśmy się informacji od prokuratura generalnego. Każdy dzień przynosi nowe informacje, które rzucają nowe światło na tę sprawę – powiedział na konferencji prasowej Tomasz Siemoniak. – Nie widać jakiejś woli czy chęci rządu czy prokuratora generalnego do objaśnienia opinii publicznej tej sprawy. Wola wyjaśnienia tej sprawy minęła po dojściu PiS-u do władzy i od kilku lat obserwujemy taki dziwaczny kontredans polegający na tym, że organy państwa nie chcą się tym zajmować, odkładają lub próbują tę sprawę zaciemniać – dodał cytowany przez 300polityka.pl. Wiceprzewodniczący PO apelował do premiera Mateusza Morawieckiego o wyjaśnienie opinii publicznej, jaki ma związek ze wspomnianą aferą. Dopytywał, co szef rządu wie na temat „faktycznych zleceniodawców”.
Towarzyszący Siemoniakowi Krzysztof Brejza nawiązał z kolei do wydarzeń z przeszłości. Przypomniał, że w historii państw demokratycznych odnotowano już przypadek „nielegalnego nagrywania oponentów politycznych, który doprowadził do impeachmentu”. – To była afera Watergate, która doprowadziła do impeachmentu Nixona. W tej sytuacji powinno dojść do impeachmentu całej tej PiS-owskiej władzy, która – co wysoce prawdopodobne – mogła stać za zorganizowaniem tego procederu. Fakty, na które wskazuje pan Falenta, są druzgocące – zaznaczył Brejza.
Falenta zabiega o ułaskawienie
Marek Falenta został prawomocnie skazany na 2,5 roku więzienia w tzw. aferze podsłuchowej. W lutym 2019 roku miał rozpocząć wykonywanie kary, ale zniknął. Został zatrzymany w piątek 5 kwietnia w rejonie Walencji. Z tamtejszego więzienia napisał list do Andrzeja Dudy. To jego trzeci wniosek o ułaskawienie.
„W hiszpańskim więzieniu »gnije« człowiek, który wierzył w sprawę pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa. Zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji. Obiecali wiele korzyści i łupów politycznych. Czekałem lata codziennie łudzony, że niebawem nadejdzie dzień, w którym zostanę przez Pana ułaskawiony. Nie widać nadziei na jego nadejście” – napisał Marek Falenta. „Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie się ze mną. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły” – dodał.
Jak podaje rp.pl, Marek Falenta chce zostać świadkiem koronnym. „Oczywiście Zbigniew Ziobro mi tego statusu nie przyzna. Musiałby być katem własnej formacji” – napisał. List do prezydenta ma osiem stron. Został napisany odręcznie. Widnieje na nim data 12 kwietnia 2019 roku. Sąd Okręgowy w Warszawie zawiadomił prokuraturę „o wynikającym z listu podejrzeniu przestępstw”. Jak podaje „Rzeczpospolita”, śledczy zweryfikują, czy – jak przekonuje Falenta – „do organizacji nagrywania namawiał go Stanisław Kostrzewski”, a także czy anonimowe osoby „z kręgu władzy obiecywały Falencie ułaskawienie za przysługi”.
Afera podsłuchowa
Przypomnijmy – w grudniu 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Marka Falentę na dwa i pół roku bezwzględnego więzienia w tak zwanej aferze podsłuchowej. Falenta został uznany winnym większości zarzutów, m.in. zlecania podsłuchów. Zdaniem prokuratury motywy działania osób związanych z aferą miały „charakter biznesowo-finansowy”. Sprawa dotyczyła nagrywania w warszawskich restauracjach rozmów osób z kręgów polityki czy biznesu. Proceder trwał od lipca 2013 roku do czerwca 2014 roku.
Czytaj też:
Kaczyński: Nie wprowadzimy podatku katastralnego. Czym jest to rozwiązanie?