Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, gdy pięć lat temu dowiedziałam się o istnieniu taśm z restauracji Sowa i Przyjaciele: kto i dlaczego nagrywał w Polsce polityków? Druga – ile jest nagrań i w czyje ręce trafiły?
Odpowiedzi nie znam do dzisiaj — i tak naprawdę nikt ich nie zna. To być może dowód na siłę rażenia afery taśmowej, która zatrzęsła światem polityki, biznesu i służb specjalnych, wywracając kolejne stoliki. Przez ostatnie lata afera dokonała spustoszenia w wielu wymiarach – przede wszystkim jednak obnażyła niemoc wszystkich instytucji, które powinny ją wyjaśniać.
Aferze nie podołały służby specjalne, najpierw – za rządów PO – zajęte wewnętrznymi rozgrywkami, później – po wyborach – nie zainteresowane dojściem do prawdy o kulisach nagrywania czołówki polityków i biznesmenów.
Afery nie wyjaśniła prokuratura - niektórych wątków nie podjęła wcale, a w innych utknęła po zmianie władzy na dobre. Sprawa przerosła także opozycję – zdawałoby się, najbardziej zainteresowaną jej wyjaśnieniem. Nie powstał sejmowy zespół posłów opozycji, który starałby się wyjaśniać krok po kroku kolejne wątki afery taśmowej – nawet przy ograniczonych możliwościach dostępu do źródeł.
Przez pięć lat poszczególne wątki afery wyjaśniali dziennikarze, jednak im także udało się odsłaniać raczej wycinki niż całość. W ubiegłym roku dziennikarze onet.pl przeczytali 40 tomów akt ze śledztwa – z ich publikacji dowiedzieliśmy się, że wciąż gdzieś krążą taśmy, lecz nie ma ich prokuratura.
Politycy tylko zgrabnie zamieniają się miejscami w atakowaniu dziennikarzy ujawniających kolejne wątki afery. I domaganiu się wyjaśnienia jej do spodu (- Mam nadzieję, że zostanie wreszcie wyjaśniona cała sytuacja z taśmami, bo to jest bardzo niebezpieczne dla państwa – to akurat słowa Beaty Szydło po ujawnieniu przez onet taśm Morawieckiego. A co zrobiła Szydło jako premier, by tak się stało?).
Obrazu chaosu dopełniają taśmy z piwniczki na Placu Powstańców, które grają zgodnie z politycznym zapotrzebowaniem obozu rządzącego. Publiczność dawno okopała się w swoich interpretacjach albo już znudziła się sprawą.
Niewyjaśniona afera wciąż wisi nad Polską, co jakiś czas wracając na czołówki gazet. Główny skazany szantażuje dzisiaj prezydenta, pisze listy do prezesa PiS i premiera. Nikt nie wie, czy, co i na kogo ma jeszcze we własnej piwniczce. Czy i kiedy tego użyje? Z kim i kiedy się kontaktował w kluczowych momentach afery?
Żeby to wyjaśnić musi wreszcie powstać komisja śledcza, a także biała księga afery taśmowej.
Czytaj też:
Falenta zabiega o ułaskawienie. Ziobro: W desperacji wymyśla historie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.