Wassermann, odpowiadając na pytanie czy wiedział, że to polecenie zostało wykonane przez prezydenta telefonicznie, odpowiedział, że nie. "Nie śledzę tego, co robi pan prezydent, ale chciałbym zwrócić uwagę, że koncentrujemy się wokół formy, a nie treści" - podkreślił.
Dodał, że "forma przekazu polecenia - czy to ma być faksem, mailem czy telefonem - nigdzie nie jest przewidziana". "Żyjemy w takich czasach, że to są uprawione środki przekazu" - ocenił Wassermann.
Jego zdaniem, istotą problemu jest odpowiedź na pytanie, czy prezydent miał prawo tak postąpić, aby pewne informacje nie zostały upublicznione. "To oczywiste, że tak" - powiedział.
Minister zwrócił też uwagę, że prezydenta uprawniała do korekty raportu jedna z dwóch obowiązujących ustaw.
"Jedna to jest ta wojskowa, która mówi, że prezydent może odtajnić i powinien to zrobić w całości. Ona mówi jak to się powinno zrobić. Druga ustawa mówi z jakich powodów nie musi tak nastąpić - ta druga ustawa to jest ustawa o ochronie informacji niejawnych" - tłumaczył Wassermann.
Minister wyjaśnił, że w ustawie o ochronie informacji niejawnych istnieje zapis mówiący, że jeżeli mamy do czynienia z bardzo ważną informacją stanowiąca tajemnicę państwową - a jej ujawnienie narażałoby bezpieczeństwo państwa, sojusze polskie, interesy gospodarcze itp. - to nie wolno tego robić, bo popełnia się przestępstwo.
"Na korektę pozwalała ta druga ustawa, a ta pierwsza jej nie wyłączała" - zaznaczył Wasserman.
W tej sytuacji - jego zdaniem - "prezydent musiał postąpić tak, żeby nie naruszyć prawa poprzez upublicznienie tego typu informacji".
ab, pap