Ostrożnie podchodzę do ludzi, którzy cytują Stary Testament, aby upomnieć innych. Przypomina mi się wtedy postać grana przez Samuela L. Jacksona w filmie „Pulp Fiction” Quentina Tarantino. Zanim zaczynał strzelać wykonując zlecenie zabójstwa, recytował księgę Ezehiela. - Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranie złych ludzi – zaczynał, żeby nadać boską rangę swemu ziemskiemu wyrokowi.
Po to właśnie cytuje się Biblię, kiedy chce się uzasadnić swoją moralną wyższość – żeby skorzystać z boskości Pisma dla podniesienia rangi własnych ocen, czy czynów. Dlatego, kiedy czytam, że pracownik IKEA cytował stary testament, aby uzasadnić swoją homofobię, trudno mi poważnie traktować tych, którzy uderzają w gong, że oto zdławiona została wolność do wyrażania poglądów. Naprawdę uważacie, że to jest wyrażenie światopoglądu: „Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich”? Albo to: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich”.
Trudno traktować to jako racjonalne wyrażenie poglądu, brzmi raczej opętańczo. Komuś się wydaje, że stoi po właściwej stronie (boskiej) i może w imieniu Boga wygłaszać wyroki. I to jakie wyroki! Gdybym to ja zarządzała firmą, w której pracownik pisałby takie odezwy, zwalniając go zawiadomiłabym też organa ścigania, że może stanowić zagrożenie.
IKEA nie musiała nikogo zawiadamiać. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, a także jego zastępca Marcin Romanowski szybko potwierdzili, że o wszystkim wiedzą i już działają. Tylko w zaskakujący sposób. Minister Ziobro zapowiedział, że zleci dokładne zbadanie sprawy zwolnienia pracownika IKEA, a minister Romanowski oświadczył, że decyzja firmy łamie wolność sumienia i wyznania. I, że Polacy odrzucają agresywną rewolucję ideologiczną, która niszczy naszą tradycję.
Trochę trudno mi to wszystko zrozumieć, spróbuję krok po kroku. Czyli, że jak ktoś rodzi się na przykład gejem, albo lesbijką, to jest on agresorem ideologicznym, a jak ktoś pisze, że temu pierwszemu należy uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich, to jest po prostu wyrazicielem wolności sumienia i zwolnienie go z pracy czyni go ofiarą?
Myślę, że sytuacja w Polsce zaczyna mi przypominać akcję z filmów Quentina Tarantino.
Czytaj też:
Cytując Biblię skrytykował LGBT, został zwolniony z IKEI. Jest reakcja RPO
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.