Rozumiem, że widzom i czytelnikom trzeba tłumaczyć, jak to możliwe, że ojciec – zanim sam popełnił samobójstwo – w jakiś, do dziś nie wiadomo jaki sposób, „pozbył” się pięcioletniego syna. Rozumiem, że sprawa rozpala emocje, bo w ciągu pięciu dni nie udało się ustalić, co z chłopcem się dzieje, a może stało. Choć, co oczywiste, policja ma coraz więcej puzzli z tej makabrycznej układanki i mam nadzieję, że niebawem poznamy fakty.
Rozumiem więc, że telewizje zapraszają ekspertów, by ci sprawę komentowali. Porównywali ją z innymi, podobnymi sprzed lat, opierając się na swoich doświadczeniach mówili o „osobowości” ojca popełniającego samobójstwo itd. Nie rozumiem jednak, jak psycholog, biegły sądowy, znana i poważana Teresa Gens, mogła przyjść do studia i opowiadać o tym, co zasłyszała w Grodzisku Mazowieckim, czyli – nie boję się tego napisać – o plotkach. Bo choćby było w nich nawet ziarenko prawdy, to czy od tego jest ekspert, by na wizji uprawiać kryminalnego „plotka”, czy „pudelka”?
„Byłam w Grodzisku Mazowieckim w czwartek. Ludzie znają mnie z mediów, więc opowiadali mi wiele rzeczy. Mówią, że ojciec Dawida miał problemy z hazardem i narkotykami” – Teresa Gens powiedziała w Polsat News, a jej „ustalenia” po chwili cytowane były przez większość mediów. Ale na tym nie koniec „rewelacji” płynących z jednej tylko telewizyjnej rozmowy z ekspertką. Pani Gens mówiła też o spotkaniu z ekspedientką z jednego ze sklepów w Grodzisku. – Była u niej w sklepie klientka, która słyszała rozmowę ojca Dawida w przedszkolu. Miał wówczas przekazać, że przez dłuższy czas nie będzie dziecka w placówce, bo wyjeżdża – wyznała Gens zaznaczając, że świadek rozmowy nie był pewien, czy mowa była o wyjeździe za granicę i że własnymi sklepowymi ustaleniami podzieliła się ze śledczymi. Czy nie przypomina to czasem działań sławnego niegdyś detektywa bez licencji, który uwielbiał rzucać „swoimi ustaleniami” w mediach?
Wiem, że pani Gens przez kilka dekad zajmowała się analizą najbrutalniejszych morderstw, wiem, że swoje zawodowe życie poświęciła w dużej mierze sprawie Mariusz Trynkiewicza. Wiem, że dla wielu jest autorytetem. Dla mnie też. Dlatego mam nadzieję, że zamiast słuchać, jak kolportuje plotki i rzuca zasłyszanymi historiami na wizji, nie bacząc na to, co w tej chwili przeżywa rodzina Dawida, będę mogła słuchać jej rzeczowych analiz,
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.