55-letni polityk przez osiem lat sprawował funkcję burmistrza Londynu. Z rządzeniem stolicą pożegnał się w 2016 roku, po czym rozpoczął karierę w rządzie. Od 2016 do 2018 roku był ministrem spraw zagranicznych w gabinecie Theresy May. Dał się poznać jako zwolennik brexitu i to właśnie idea opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię sprawiła, że jego kariera chwilowo uległa załamaniu. Na początku lipca 2018 roku Boris Johnson ustąpił ze stanowiska szefa resortu spraw zagranicznych. Dymisja miała związek z rosnącym kryzysem politycznym związanym z brytyjską strategią brexitu.
Wielki powrót na szczyt
Rok po dymisji o Johnsonie znowu stało się głośno. Były burmistrz Londynu został premierem, chociaż objęcie przez niego tego prestiżowego stanowiska nie było wcale oczywiste. Pod koniec maja pojawiła się informacja o tym, że polityk stanie przed sadem za to, że świadomie kłamał w sprawie brexitu. Chodzi o wypowiedź z 2016 roku, kiedy to Johnson stwierdził, że członkostwo „Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej kosztuje 350 milionów funtów tygodniowo”. Autobus z takim hasłem jeździł po Wielkiej Brytanii podczas kampanii przed przeprowadzeniem referendum.
Zamieszanie związane z kontrowersyjną wypowiedzią nie przeszkodziło Johnsonowi w staniu się głównym faworytem do objęcia stanowisko po Theresie May. Po tym, jak zrezygnowała ona z funkcji lidera Partii Konserwatywnej, do walki o prestiżowe stanowisko stanęło 10 kandydatów. Wśród nich był Johnson, który w kolejnych głosowaniach pokonał kontrkandydatów takich jak m.in. Jeremy Hunt czy Michael Gove.
Czytaj też:
Wielka Brytania ma nowego premiera! Wybrano następcę Theresy May