Spotkanie internetowe z JAROSŁAWEM KACZYŃSKIM
Aleksander Kropiwnicki: W rankingu "Wprost" zajął pan drugie miejsce. Od dawna nie miał pan takiego wskaźnika popularności...
Jarosław Kaczyński: Nigdy takiego nie miałem. W czasach, gdy w ogóle figurowałem na tego typu listach, plasowałem się na miejscach bardzo odległych. Zaszło tu jednak pewne nieporozumienie. Nazwiska polityków podano ankietowanym w kolejności alfabetycznej, znalazłem się więc na liście przed bratem Lechem, ministrem sprawiedliwości. I myślę, że wiele głosów otrzymałem zamiast niego. Co nie znaczy, że mój rezultat mnie nie cieszy.
PeC: Lech Kaczyński też znalazł się wysoko na liście. Nagle okazało się, że bracia Kaczyńscy są bardzo dobrze notowani w społeczeństwie. Inaczej niż kiedyś.
- To kwestia społecznej potrzeby bezpieczeństwa, niszczonej przez takie zjawiska jak przestępczość i bezrobocie. Mój brat stał się niejako symbolem, personifikacją tych potrzeb. Pokazał się jako polityk, który umie coś zrobić w dziedzinie bezpieczeństwa i nie waha się przy tym narazić własnych interesów. To mu dało poparcie, z którego obaj korzystamy. Na zarzut, że wspinam się na plecach brata, mógłbym odpowiedzieć, iż od dawna prowadziłem politykę na rzecz walki z przestępczością. Dzisiaj liczne partie i media deklarują poważny stosunek do tych spraw, ale przed dekadą byłem osamotniony i stawałem się obiektem licznych ataków. Dziesięć lat temu za zorganizowanie konferencji antykorupcyjnej "Gazeta Wyborcza" porównała mnie do szefów NKWD.
Walgierz: Porozumienie Centrum, do którego pan należy, lubi zmieniać front. Może przez to zmalało jego znaczenie?
- Nie było zmian frontu. Byliśmy formacją antysystemową i to nas drogo kosztowało. Mimo że tworzono w Polsce instytucje demokratyczne i rynkowe - i te, i te bardzo ułomne - nie dokonano przebudowy państwa. Zachowano stary aparat państwowy, związany z Moskwą. Pozostawiono też wysoką, uprzywilejowaną pozycję tym, którzy ją osiągnęli dzięki służeniu PRL i obcemu mocarstwu. Tu trzeba szukać źródeł dzisiejszych patologii. Wielkie gangi wywodzą się z układu służb specjalnych. My byliśmy przeciwko temu układowi i on nas niszczył. Te działania osłabiały PC. Wielu nie wytrzymywało presji i odchodziło. Oczywiście, popełnialiśmy też błędy. Na przykład liczyliśmy, że Lech Wałęsa będzie patronem zmian, które uważaliśmy za konieczne, a on obrał przeciwny kierunek.
Bm: Czy brak dekomunizacji zdeterminował losy Polski?
- Był na pewno bardzo istotny. Nie chodziło tylko o to, by pewni ludzie zostali wyeliminowani z życia politycznego na przykład na dziesięć lat, ale także o przebudowę państwa na jednoznacznej podstawie moralnej. Tymczasem zmianę ustroju przedstawiano jako posunięcie techniczne. Niedemokratycznie wybrany w 1989 r. parlament był bliski uchwalenia nowej konstytucji! A konstytucja z roku 1997 jest tak skonstruowana, że nie wiadomo, czy III RP jest kontynuacją PRL, czy na przykład I Rzeczypospolitej. No i przede wszystkim nie ukarano winnych zbrodni z czasów PRL.
Rysiek: Dlaczego idziecie do wyborów jako Prawo i Sprawiedliwość, a nie po prostu PC?
- Bo PiS to ruch w 85-90 proc. spoza PC. Poza tym trzeba mieć na uwadze wszystkie stereotypy dotyczące PC.
Spec: Czy nie ma w Polsce miejsca dla silnej prawicy ekonomicznej, takiej jak torysi lub republikanie?
- Trudno program wymienionych ugrupowań sprowadzić do liberalizmu w sprawach gospodarczych. Partia Republikańska w USA to w dużej mierze prawica religijna. Także w łonie torysów, czyli brytyjskiej Partii Konserwatywnej, motywacja gospodarcza nie jest jedyną. Przekonanie, że jakaś formacja może być tylko ekonomiczna, jest nieporozumieniem. U nas UPR koncentruje się na gospodarce (na libertariańskich podstawach) i ma stałe poparcie około 2 proc.
Age17: Chcielibyście z bratem tylko wsadzać i skazywać. Nie słychać natomiast nic o gospodarce, polityce zagranicznej itd.
- Przeciwnie, o gospodarce mówi się bardzo dużo. Między sprawami państwa i gospodarki istnieje ścisły związek. Gospodarka polska jest obciążona gigantycznym podatkiem korupcyjnym oraz podatkiem od niewydolności państwa. Z kolei nasza ocena polityki zagranicznej jest krytyczna nie wobec celu, lecz naiwnych metod. Nie jesteśmy entuzjastami UE, ale nie widzimy innego miejsca dla Polski.
Jarosław Kaczyński: Nigdy takiego nie miałem. W czasach, gdy w ogóle figurowałem na tego typu listach, plasowałem się na miejscach bardzo odległych. Zaszło tu jednak pewne nieporozumienie. Nazwiska polityków podano ankietowanym w kolejności alfabetycznej, znalazłem się więc na liście przed bratem Lechem, ministrem sprawiedliwości. I myślę, że wiele głosów otrzymałem zamiast niego. Co nie znaczy, że mój rezultat mnie nie cieszy.
PeC: Lech Kaczyński też znalazł się wysoko na liście. Nagle okazało się, że bracia Kaczyńscy są bardzo dobrze notowani w społeczeństwie. Inaczej niż kiedyś.
- To kwestia społecznej potrzeby bezpieczeństwa, niszczonej przez takie zjawiska jak przestępczość i bezrobocie. Mój brat stał się niejako symbolem, personifikacją tych potrzeb. Pokazał się jako polityk, który umie coś zrobić w dziedzinie bezpieczeństwa i nie waha się przy tym narazić własnych interesów. To mu dało poparcie, z którego obaj korzystamy. Na zarzut, że wspinam się na plecach brata, mógłbym odpowiedzieć, iż od dawna prowadziłem politykę na rzecz walki z przestępczością. Dzisiaj liczne partie i media deklarują poważny stosunek do tych spraw, ale przed dekadą byłem osamotniony i stawałem się obiektem licznych ataków. Dziesięć lat temu za zorganizowanie konferencji antykorupcyjnej "Gazeta Wyborcza" porównała mnie do szefów NKWD.
Walgierz: Porozumienie Centrum, do którego pan należy, lubi zmieniać front. Może przez to zmalało jego znaczenie?
- Nie było zmian frontu. Byliśmy formacją antysystemową i to nas drogo kosztowało. Mimo że tworzono w Polsce instytucje demokratyczne i rynkowe - i te, i te bardzo ułomne - nie dokonano przebudowy państwa. Zachowano stary aparat państwowy, związany z Moskwą. Pozostawiono też wysoką, uprzywilejowaną pozycję tym, którzy ją osiągnęli dzięki służeniu PRL i obcemu mocarstwu. Tu trzeba szukać źródeł dzisiejszych patologii. Wielkie gangi wywodzą się z układu służb specjalnych. My byliśmy przeciwko temu układowi i on nas niszczył. Te działania osłabiały PC. Wielu nie wytrzymywało presji i odchodziło. Oczywiście, popełnialiśmy też błędy. Na przykład liczyliśmy, że Lech Wałęsa będzie patronem zmian, które uważaliśmy za konieczne, a on obrał przeciwny kierunek.
Bm: Czy brak dekomunizacji zdeterminował losy Polski?
- Był na pewno bardzo istotny. Nie chodziło tylko o to, by pewni ludzie zostali wyeliminowani z życia politycznego na przykład na dziesięć lat, ale także o przebudowę państwa na jednoznacznej podstawie moralnej. Tymczasem zmianę ustroju przedstawiano jako posunięcie techniczne. Niedemokratycznie wybrany w 1989 r. parlament był bliski uchwalenia nowej konstytucji! A konstytucja z roku 1997 jest tak skonstruowana, że nie wiadomo, czy III RP jest kontynuacją PRL, czy na przykład I Rzeczypospolitej. No i przede wszystkim nie ukarano winnych zbrodni z czasów PRL.
Rysiek: Dlaczego idziecie do wyborów jako Prawo i Sprawiedliwość, a nie po prostu PC?
- Bo PiS to ruch w 85-90 proc. spoza PC. Poza tym trzeba mieć na uwadze wszystkie stereotypy dotyczące PC.
Spec: Czy nie ma w Polsce miejsca dla silnej prawicy ekonomicznej, takiej jak torysi lub republikanie?
- Trudno program wymienionych ugrupowań sprowadzić do liberalizmu w sprawach gospodarczych. Partia Republikańska w USA to w dużej mierze prawica religijna. Także w łonie torysów, czyli brytyjskiej Partii Konserwatywnej, motywacja gospodarcza nie jest jedyną. Przekonanie, że jakaś formacja może być tylko ekonomiczna, jest nieporozumieniem. U nas UPR koncentruje się na gospodarce (na libertariańskich podstawach) i ma stałe poparcie około 2 proc.
Age17: Chcielibyście z bratem tylko wsadzać i skazywać. Nie słychać natomiast nic o gospodarce, polityce zagranicznej itd.
- Przeciwnie, o gospodarce mówi się bardzo dużo. Między sprawami państwa i gospodarki istnieje ścisły związek. Gospodarka polska jest obciążona gigantycznym podatkiem korupcyjnym oraz podatkiem od niewydolności państwa. Z kolei nasza ocena polityki zagranicznej jest krytyczna nie wobec celu, lecz naiwnych metod. Nie jesteśmy entuzjastami UE, ale nie widzimy innego miejsca dla Polski.
Więcej możesz przeczytać w 23/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.