Rozmowa, o której poinformował „Dziennik Wschodni”, miała miejsce w połowie lipca. Andrzej M. który jest wiceprzewodniczącym zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów, udał się na rozmowę z naczelnikiem wydziału prewencji. Dzień po spotkaniu miał udać się do Janowa Podlaskiego. – Chodziło o rozmowy w sprawie obchodów 30-lecia związku zawodowego. Miał na ten wyjazd zgodę komendanta – powiedział Artur Garbacz, przewodniczący zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów Województwa Lubelskiego. Informacja o wyjeździe miała zdenerwować naczelnika.
„Ma w nosie, co komendanci mówią"
Sytuację pogorszył fakt, że Andrzej M. poinformował go również o wyjeździe na wojewódzkie obchody święta policji, na co otrzymał imienne zaproszenie oraz zgodę komendanta. Z relacji policjanta wynika, że naczelnik nie nie chciał zgodzić się na wyjazd oraz krzyczał. Nie pozwolił mu także na opuszczenie gabinetu zamykając drzwi od środka. Miał krzyczeć, że „ma w nosie, co komendanci mówią i nie będzie słuchał komendantów”.
Andrzej M. po rozmowie z naczelnikiem zadzwonił do Artura Grabacza. – Miał kłopoty z mówieniem. Trafił do lekarki w przychodni, która widząc, co się z nim dzieje, natychmiast wezwała karetkę – wyjaśnił Grabacz. Policjant trafił na oddział neurologii w Zamościu, gdzie stwierdzono u niego udar mózgu. Po wyjściu ze szpitala napisał do komendanta, że to zachowanie naczelnika przyczyniło się do pogorszenia jego stanu zdrowia. – My tego tak nie zostawimy. Dosyć tego poniżania policjantów przez jednego naczelnika. Andrzej to oficer z 25-letnim stażem, o wzorowej postawie. W marcu został przedterminowo awansowany na podinspektora. To doskonały policjant – podkreślił Grabacz.
Co na to przełożeni?
Jeden z policjantów w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim” powiedział, że naczelnik wydziału prewencji z komendy w Zamościu już w przeszłości obcesowo traktował podwładnych. – Było już do niego sporo uwag, ale nie kończyło się to żadnymi konsekwencjami. Przez tydzień był spokój, a potem atakował ze zdwojoną siłą tych, którzy się poskarżyli. Nie używał wulgaryzmów, ale i bez tego można człowieka psychicznie wykończyć – przyznał mundurowy.
Sprawą zajęli się już przełożeni naczelnika. – Zostały wdrożone czynności wyjaśniające w sprawie zachowania bezpośredniego przełożonego wobec funkcjonariusza. Przedmiotowe czynności mają na celu wszechstronne wyjaśnienie sprawy oraz ustalenie, czy doszło do popełnienia przewinienia dyscyplinarnego – powiedziała asp. Dorota Krukowska-Bubiło, oficer prasowy zamojskiej komendy. – Ponadto równolegle zostało wdrożone postępowanie mające na celu ustalenie, czy zgłoszone przez policjanta zdarzenie wypełnia cechy wypadku pozostającego w związku ze służbą – dodała.
Czytaj też:
13-latka została zgwałcona na dożynkach koło Lubartowa. Zatrzymano domniemanego sprawcę