Gąciarek: Ziobro wiedział o działaniach Piebiaka. Trzeba być naiwnym, by sądzić inaczej

Gąciarek: Ziobro wiedział o działaniach Piebiaka. Trzeba być naiwnym, by sądzić inaczej

Zbigniew Ziobro, z tyłu Łukasz Piebiak
Zbigniew Ziobro, z tyłu Łukasz Piebiak Źródło: Newspix.pl / Karol Serewis
Sędzia Piotr Gąciarek w programie „Onet Rano” komentował aferę wokół zdymisjonowanego wiceministra sprawiedliwości i organizowanego przez niego hejtu na sędziów. Jego zdaniem ta sprawa sięga samego ministra - Zbigniewa Ziobry.

Piotr Gąciarek to sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, był jedną z ofiar hejtu wspieranego przez pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości. W rozmowie z Onetem wyraził wątpliwość, by prokuratura rzetelnie przeprowadziła postępowania dyscyplinarne wobec osób oskarżonych w tej aferze. Swoją opinię opiera na fakcie, że Zbigniew jest jednocześnie ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym.

– Według mojej subiektywnej oceny minister Ziobro musiał o tym wiedzieć. Po pierwsze ma w pełni podporządkowaną . Jeśli w marcu policja i prokuratura zajęła nośniki elektroniczne Emilii, to trzeba być naiwnym, by sądzić, że nie sprawdzili, co tam jest i nie zaraportowali tego ministrowi Ziobrze – mówił.

Jego zdaniem wszyscy sędziowie, którzy obecnie decydują się na pracę w resorcie sprawiedliwości, dokonują „bardzo złego wyboru”. – Jeżeli któryś sędzia decyduje się na współpracę z Ziobrą, który ma idee podziału władzy rodem z Białorusi czy z Chin, to jest to dla niego samo w sobie demoralizujące – mówił.

Co ustalił Onet?

Onet dotarł do osoby, która w porozumieniu z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem miała zajmować się internetowym hejtem i rozsyłaniem kompromitujących informacji na temat polskich sędziów. Dziennikarze zaprezentowali screeny z wymienianych w tym temacie wiadomości. Jednym z celów akcji był szef „Iustitii”, największego stowarzyszenia sędziowskiego.

„Pomysł mam taki. Rozesłać to anonimowo do wszystkich oddziałów Iustitii. I do samego zainteresowanego. Gazety odpadają bo brak dowodów. Mam nr do męża kochanki. Jest możliwość skorzystać z bramek internetowych lub z karty sim, ale nie mam jej na kogo zarejestrować. Mogę zagadać z R. [tu pada nazwisko znanego dziennikarza TVP]. Może on pogrzebie ale brak źródła i dowodów, trochę kiepsko. Jakie jest Pana zdanie? I czy ogólnie nam coś to da. Czy nam pomoże?” – pytała wiceministra internetowa hejterka.

„Myślę, że da i pomoże. Ważne, żeby się przeszło choćby i po Iustitii z kim mamy do czynienia. Ludzie to rozniosą, a Markiewicz przygaśnie wiedząc co na niego jest. Może Kuba [jak wynika z innych wiadomości, które widzieliśmy, chodzi o Jakuba Iwańca, bliskiego współpracownika wicemin. Piebiaka] miałby pomysł jak to rozpowszechnić, nie zostawiając śladów?” – miał odpowiedzieć Piebiak.

Rozmówczyni polityka czuła, że jej działania są nie tylko nieetyczne, ale mogą mieć też inne konsekwencje. „Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą” – pisała w kontekście tej samej operacji. „Za czynienie dobra nie wsadzamy” – odpisał jej wiceminister sprawiedliwości.

Czytaj też:
Jak aferę z Piebiakiem pokazały „Wiadomości” TVP? To trzeba zobaczyć
Czytaj też:
Sprawa Piebiaka. Zagraniczne media piszą o aferze w polskim resorcie sprawiedliwości
Czytaj też:
Sędziowie ze stowarzyszenia Iustitia chcą powołania komisji śledczej ws. afery Piebiaka