Według Łyżwińskiego, pomówienie (o ojcostwo - PAP) poniża go w oczach opinii publicznej i naraża na utratę zaufania, potrzebnego do wykonywania obowiązków związanych ze sprawowaniem funkcji posła.
Łyżwiński poinformował, że złożył też do prokuratury łódzkiej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez pełnomocnika Anety Krawczyk, mec. Agatę Kalińską-Moc.
Jak wyjaśnił, chodzi o jej wypowiedź dla "Gazety Wyborczej, że badania DNA, jakim poddał się Łyżwiński (które wykluczyły ojcostwo dziecka Anety Krawczyk) "mogą być obarczone błędem". Kalińska-Moc wniosła o powtórzenie badań DNA Łyżwińskiego.
Poseł zapowiedział również, że złoży kolejne akty oskarżenia wobec osób, które - jak to określił - inspirowały całą aferę. Nie chciał jednak podać żadnych nazwisk. Powiedział jedynie, że będzie stopniowo informował media, o jakie osoby chodzi.
Obecna na konferencji prasowej mec. Róża Żarska uściśliła, że Łyżwiński złożył w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Anetę Krawczyk dotyczące m.in.: korzystania przez nią z nieprawdziwych dokumentów, podawania fałszywych informacji oraz namawiania innych kobiet do składania fałszywych zeznań.
Jak zaznaczyła, za korzystanie z nieprawdziwych dokumentów grozi do 3 lat więzienia, za podawanie nieprawdziwych informacji do 2 lat więzienia, za namawianie do składania fałszywych zeznań - do 5 lat więzienia.
Mec. Żarska powiedziała, że zarzuty wobec Krawczyk dotyczą też stosowania przez nią szantażu wobec polityków Samoobrony - za co grozi do 2 lat więzienia oraz podawania nieprawdziwych informacji na temat jej stanu zdrowia.
Łyżwiński chce też, aby łódzka prokuratura sprawdziła, czy Aneta Krawczyk działała sama i czy jej celem było uzyskanie korzyści majątkowych.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania potwierdził w rozmowie z PAP, że do prokuratury wpłynęły dwa złożone przez Łyżwińskiego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Jedno z nich dotyczy Kalińskiej-Moc, drugie samej Krawczyk. Rzecznik zaznaczył, że w ciągu miesiąca prokuratura podejmie decyzję, czy wszcząć w tych sprawach postępowania.
Łyżwiński zapewnił, że zrzeknie się immunitetu, kiedy taki wniosek trafi do Sejmu. Wniosek ma - prawdopodobnie w marcu - skierować do Sejmu łódzka prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie tzw. seksafery. Poseł poinformował też, że nadal jest członkiem klubu Samoobrony, ale nie partii. Przyznał, że wciąż jest sympatykiem Samoobrony.
Poniedziałkowa konferencja prasowa była pierwszym od dłuższego czasu publicznym wystąpieniem Łyżwińskiego. Poseł wyjaśnił, że nie wypowiadał się medialnie od momentu "wybuchu" tzw. seksafery, ponieważ był przekonany, że - jak to określił - "ta wyssana z palca głupota, w pewnym momencie się skończy". "Karmiono społeczeństwo bzdurami" - podkreślił.
Śledztwo w sprawie tzw. seksafery wszczęte zostało na początku grudnia ub. roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst "Praca za seks w Samoobronie" powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi. Kobieta twierdziła też, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA ostatecznie to wykluczyły. Test DNA wykluczył także ojcostwo Andrzeja Leppera.pap, ss