Z czego PiS sfinansuje obietnice wyborcze? „Program wyborczy to nie tabelka w Excelu”

Z czego PiS sfinansuje obietnice wyborcze? „Program wyborczy to nie tabelka w Excelu”

Jarosław Kaczyński na konwencji PiS Źródło: Newspix.pl / Piotr Twardysko-Wierzbicki
Trwa kampania wyborcza i jak zwykle nie brakuje w niej obietnic ze strony polityków. W ostatnich dniach Prawo i Sprawiedliwość opublikowało swój program wyborczy. Skąd ugrupowanie planuje wziąć środki na realizację obietnic?

W blisko 200-stronicowym dokumencie znalazły się rozdziały poświęcone między innymi polityce społecznej i ochronie zdrowia, edukacji, ochronie środowiska i polityce zagranicznej. W trakcie konferencji prasowej w siedzibie PiS dziennikarze dopytywali o koszty tych zapowiedzi i w jaki sposób będą one finansowane. Zastępca rzecznika Radosław Fogiel odpowiedział, że dokument zaprezentowany przez PiS to „program wyborczy, a nie tabelka w Excelu”.

– Wiemy, jaka jest ściągalność podatków, wiemy co nam się udało w tym zakresie zrobić do tej pory, o ile więcej tych podatków wpływa, wiemy, ile dzięki temu zyskują między innymi samorządy, mamy prognozy, jak będzie wzrastać polska gospodarka, to wszystko przekłada się na wpływy budżetowe – mówił Fogiel. – Źródłem finansowania będą przychody budżetowe. To program wyborczy Prawa i Sprawiedliwości, a nie tabelka w Excelu – dodał. Zapewniał również, że wszystkie obietnice będą finansowane z dochodów budżetowych i dodał, że PiS nie planuje podwyżki podatków.

Opozycja nie wierzy

W te obietnice nie wierzą jednak politycy opozycji. – PiS próbuje ukryć przed Polakami skąd weźmie pieniądze. Ale ten fakty był nie do ukrycia i do Unii Europejskiej został wysłany wieloletni plan finansowy, w którym planuje się w przyszłym roku wprowadzenie 10 nowych podatków dla obywateli – mówił Cezary Tomczyk z PO.

Marek Sawicki przekonuje, że PiS chce znaleźć dodatkowe środki przez podniesienie płacy minimalnej. – Od tej płacy wszyscy zapłacą składki – i na ZUS i dodatkowy podatek – to zrównoważy budżet, wobec którego wszyscy ekonomiści mają duże wątpliwości – ocenił były minister rolnictwa.

Czytaj też:
Jarosław Kaczyński: Skądinąd skąd te wybory, skoro dyktatura?