„Całuję ją w czoło, jest teraz moim małym brzdącem, zanurzanym w plastikowej wanience. Zaczynam nucić tę samą co zawsze piosenkę i choć głos mi drży, dochodzę aż do refrenu. Musimy powtórzyć zanurzanie. Ściskam ją za rękę tak mocno, że mój pierścionek wgniata się w jej delikatną skórę. Lewą dłoń kładę na jej długiej szyi. Naciskam: zaraz przejdzie na drugą stronę czarnej tafli. Tam będzie bezpieczna. Za chwilę płynna sól dotrze przez gardło aż do żołądka, potem morze rozleje się deltą po krtani i płucach, zmywając po drodze to, co łączy nas z lądem”– czytamy w prologu “Jasności”, której autorka przenosi nas do brytyjskiego Bethlem.
„Opowieść podręcznej”, „Czarnobyl” i widmo katastrofy
Chociaż w książce Maja Wolny nie wyjaśnia pochodzenia nazwy miasta, to jednoznacznie kojarzy się ona z londyńskim szpitalem Bethlem, gdzie przebywali pacjenci cierpiący na najpoważniejsze schorzenia psychiczne. Pochodząca z Kielc ale mieszkająca w Kazimierzu Dolnym autorka na głównych bohaterów powieści wybiera Polkę Romę Wilk oraz brytyjskiego, odnoszącego sukcesy dziennikarza Marka Killiama. To oni są narratorami powieści, a ich losy przecinają się jeszcze przed Wybuchem, który na dobre zmienia losy mieszkańców Wysp. Roma trafia do ośrodka przypominającego połączenie obozu I szpitala psychiatrycznego, gdzie zdiagnozowano u niej chorobę popromienną. Mark jako pierwszy na miejscu zdarzenia relacjonuje losy mieszkańców tuż po katastrofie elektrowni atomowej, nie zapominając przy tym o poprawności politycznej, która zapewniła mu mocną pozycję w środowisku.
W książce “Jasność” Wolny oddaje głos głównym bohaterom, a krótkie rozdziały sprawiają, że powieść nie traci swojej płynności. Pozycja ukazała się na rynku 18 września, a po jej lekturze trudno oprzeć się wrażeniu, że autorka świetnie trafiła z przedstawionymi przez siebie tematami. Uwięziona Roma, która każdego dnia musi zakładać ten sam kombinezon, posłusznie przyjmować lekarstwa I godzić się na to, że o jej losach decydują mężczyźni, mogłaby równie dobrze być jedną z bohaterek “Opowieści podręcznej”, czyli hitowego serialu na kanwie powieści Margaret Atwood. Wątek wybuchu elektrowni atomowej został ostatnio przypomniany za sprawą produkcji „Czarnobyl”, a całość utrzymana jest w klimacie widma zbliżającej się katastrofy.
„Nie jest tak, że można oczyścić Ziemię bez oczyszczenia serca. Klimatu nie da się poprawić brudnymi rękami. Gniew przyrody to nie chwilowa usterka, którą można usunąć za pomocą nowinek technicznych. Skażone ludzkie umysły będą produkować nowe spaliny. Ludzkość podzieliła się na trucicieli i zatruwanych, choć jest to złudne, bo wszyscy jesteśmy jednym i drugim. Ci, którzy zawsze chcą być silniejsi, zawsze górą, blokują jedyną możliwą drogę wyjścia z impasu” – czytamy w książce, w której skażenie klimatu oraz odpowiedzialność człowieka są jednymi z wiodących wątków.
Syndrom końca świata
Chociaż akcja powieści ma miejsce w Wielkiej Brytanii, to Polacy odgrywają w niej kluczowe znaczenie. Oprócz Romy pojawia się młody lekarz P., który próbuje wywalczyć sobie pozycję w wymagającym środowisku medycznym. P. zajmuje się zagadnieniem syndromu końca świata obserwowanego u kobiet, które po ciężkich doświadczeniach mają tak mocne poczucie końca, że za wszelką cenę chcą, by nastąpił on jak najszybciej. Niekiedy uciekają się do zabójstwa dziecka lub innej bliskiej osoby twierdząc, że wybawiają ją od nieuchronnego cierpienia I bólu. Czy Roma cierpi na syndrom świata? A może staje się ofiarą manipulacji i planów, które wpisują się w politykę nowego porządku państwa? Jedno jest pewne. Mimo że współczesny czytelnik może z przymrużeniem oka traktować historie o samozagładzie, katastrofie ekologicznej i przejmowaniu kontroli przez państwo nad losem jednostki, to „Jasność” zachęca do refleksji nad tym, czy to, co teraz pozostaje w sferze fikcji, już za kilkadziesiąt lat może stać się elementem rzeczywistości.