Przypomnijmy, że Lech Wałęsa dzień po pogrzebie Kornela Morawieckiego określił założyciela Solidarności Walczącej mianem „zdrajcy”. Od tych słów Wałęsy zdystansowała się w późniejszych wypowiedziach część polityków, w tym Katarzyna Lubnauer i Małgorzata Kidawa-Błońska i Grzegorz Schetyna. Sam Lech Wałęsa nie uważa jednak swojej wypowiedzi za niestosowną. W środę w audycji Radia Zet powtórzył swoją ocenę. – Ja prowadziłem ten bój. Kiedy mam tak ciężko, a on mi zakłada Solidarność Walczącą? – tłumaczył. Dodał, że „zawsze należy mówić prawdę”, nawet tuż po czyjejś śmierci.
W kolejnych słowach Wałęsa nawiązał do kwestii katastrofy smoleńskiej, krytykując „stawianie pomników takiemu nieudacznikowi jak Lech Kaczyński”. – Pomniki stawiacie, a przecież on jest współodpowiedzialny za Smoleńsk. Gdyby był naprawdę takim bohaterem, to nie powinien doprowadzić do Smoleńska – stwierdził.
Proces o Smoleńsk
W tym kontekście warto przypomnieć, że 22 lipca Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymał wyrok nakazujący Lechowi Wałęsie przeproszenie Jarosława Kaczyńskiego za wypowiedzi dotyczące katastrofy smoleńskiej. Były prezydent sugerował w nich odpowiedzialność prezesa PiS za tragedię, w której zginął jego brat. We wpisie na Facebooku stwierdził: „Jarosław Kaczyński podczas lotu samolotu z polską delegacją do Smoleńska, mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych, kierując się brawurą, wydał polecenie, nakazał lądowanie, czym doprowadził do katastrofy lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 r”.
Czytaj też:
Kaczyński kontra Wałęsa. Jest prawomocny wyrok sądu