Na ludzkie szczątki członkowie stowarzyszenia Wizna trafili podczas prac terenowych, które prowadzili na jednym z prywatnych pól w poszukiwaniu pozostałości z okresu II wojny światowej. Na miejscu znaleziono spalone ludzkie szczątki oraz łuski z niemieckiej amunicji. Z badań, które przeprowadzili członkowie stowarzyszenia wynika, że do zbrodni doszło na żydowskich mieszkańcach Wizny w czerwcu 1941 roku.
„W Wiźnie miały miejsce dwa najbardziej zapamiętane tragiczne wydarzenia: jedno to rozstrzelanie grupy Żydów na peryferiach miasteczka, drugie to mord na kobietach, dzieciach i starcach, zebranych w kuźni mieszczącej się w Wiźnie przy rynku. Do niewielkiego budynku kuźni Niemcy wrzucili kilka granatów, mordując w ten sposób zgromadzonych tam ludzi, w tym kobiety i małe dzieci” – opisuje szef stowarzyszenia Wizna 1939 Dariusz Szymanowski. Prawdopodobnie szczątki ofiar właśnie tej ostatniej zbrodni znaleziono na polu w Wiźnie. Z relacji mieszkańców wynika, że może tam być pochowanych 30–36 osób.
Prace na miejscu zostały przerwane, a o znalezisku natychmiast została poinformowana policja i prokuratura. Jednak, jak donosi „Rzeczpospolita”, od sześciu tygodni miejsce nie zostało właściwie zabezpieczone. „Ze zdjęć wykonanych na miejscu, które otrzymaliśmy, wynika, że szczątki znajdują się w dole zalanym wodą” – pisze dziennik.
Sytuacją zainteresował się Michael Schudrich, naczelny rabin Polski, który jeszcze w październiku wysłał do stowarzyszenia list, w którym pisał m.in., że „prawo żydowskie wyklucza możliwość ekshumacji żydowskich szczątków oraz zakazuje otwierania grobów” i pytał dlaczego prowadzono prace ziemne „w miejscu domniemanej lokalizacji żydowskiego grobu wojennego” i dlaczego „o fakcie poszukiwań i natrafienia na ludzkie szczątki” odkrywcy nie poinformowali Komisji Rabinicznej ds. Cmentarzy.
„Rozkopywanie mogił z okresu Holokaustu stoi w sprzeczności z szacunkiem dla ofiar i jest rażącym naruszeniem żydowskiej tradycji, która była udziałem ludzi w tym miejscu pochowanych” – pisał duchowny.
Członkowie stowarzyszenia odpowiedzieli na list, zapewniając, że działali zgodnie z polskim prawem, a po odnalezieniu ludzkich szczątków natychmiast przerwali prace i poinformowali odpowiednie organy. Informują też, że badania w tym miejscu rozpoczęli, gdyż zlokalizowali tam „dół po wybuchu bomby lotniczej, co potwierdzają odnalezione w nim odłamki”.
„To efekt ataku lotnictwa niemieckiego na wojska sowieckie stacjonujące w Wiźnie, do którego doszło w dniu 22 czerwca 1941 roku. Jak się okazało, miejsce to zostało wykorzystane do ukrycia (i prawdopodobnie spalenia) zwłok ludzkich” – pisze w liście do rabina prezes stowarzyszenia. – „Opierając się na informacjach pochodzących od okolicznych mieszkańców można przypuszczać, że został odkryty dół, w którym Niemcy, w celu zatarcia śladów zbrodni, ukryli szczątki swoich ofiar zamordowanych w budynku kuźni w Wiźnie. Miejsce to trudno jednak nazwać mogiłą wojenną czy miejscem pochówku” – dodaje.
Śledztwem zajął się oddział IPN w Białymstoku. Prokurator pionu śledczego instytutu w rozmowie z Rzeczpospolitą zapewnia, że po rozpoczęciu śledztwa „zabezpieczono miejsce, w którym ujawniono szczątki ludzkie, ponadto zwrócono się do miejscowej jednostki policji o kontrolowanie tegoż miejsca w ramach prowadzonych działań patrolowych”. Dodał, że prowadzone postępowanie rozstrzygnie o kwestii związanej „z podjęciem szczątków ludzkich".
Jednak na razie nie wiadomo, co się stanie ze szczątkami. „Tradycja żydowska wyklucza przenoszenie szczątków ludzkich, dotyczy to również szczątków ofiar II wojny światowej. W myśl prawa żydowskiego zmarły powinien pozostać tam, gdzie jego kości zostały pierwotnie złożone. Taki grób powinien być zabezpieczony i upamiętniony” – twierdzi cytowany przez „Rzeczpospolitą” rabin Schudrich.
Na te słowa odpowiedziało stowarzyszenie w poście na Facebooku. „Kości pomordowanych ludzi nie zostały tam złożone tylko ukryte w leju po bombie i leżą w dole pełnym wody już ponad 6 tygodni. Z badań wynika, że byli to obywatele polscy narodowości żydowskiej i zostali pomordowani przez NIEMCÓW w Wiźnie. Przed ukryciem ciała zostały spalone, o czym świadczą ślady” – czytamy – „W tym miejscu nie mamy do czynienia z grobem. Jest to normalne pole, które służy do produkcji rolnej. Do miejsca dojazd nie jest możliwy, ponieważ dół znajduje się kilkaset metrów od polnej drogi. Gdzie tu szacunek i upamiętnienie?” – pytają badacze.
facebookCzytaj też:
Przeżył wojnę udając polskiego arystokratę. „Sądziliśmy, że jako Żydzi staniemy się obiektem hołdu”