– Jestem zdruzgotany, jakie to emocje wywołało w ludziach. Doświadczyłem, jak ludzie są nietolerancyjni, zwłaszcza teraz, gdy tak chętnie chcą mówić o akceptacji i tolerancji – powiedział Jarosław Jakimowicz w rozmowie z Plejadą, komentując reakcje internautów po jego publicznych pochwałach dla Antoniego Macierewicza. I ciągnął: – Proszę mi wierzyć, że przez tę sytuację więcej straciłem, niż zyskałem w opinii ludzi. Jestem po różnych rozmowach. Jestem przerażony, bo ewidentnie było coś do zrobienia w związku z pracą i nagle tego nie ma – dodał w dalszej części wypowiedzi. Aktor skomentował też spekulacje, że za pochwałę Macierewicza dostał pracę w Telewizji Publicznej.
No cóż, my bardzo współczujemy Jarosławowi Jakimowiczowi, że spotkał go ostracyzm społeczny przez wyrażenie podziwu dla Antoniego Macierewicza. Ale dziwimy się, że aktor jest tym zaskoczony. Bo sam ustawił się w roli komentatora w programie, który bynajmniej nie był o kinie czy teatrze. A skoro wszedł na arenę polityczną, która nie bierze ze sobą jeńców, to powinien był w pełni przygotowany na krytykę. Zresztą takiej są poddawani ludzie kultury, którzy wyrażają też zachwyt dla drugiej strony politycznego sporu. W jednym i drugim przypadku, chyba najlepiej podsumują to słowa "nie za poglądy ich cenimy". Może gdyby ludzie kultury zamiast popierać konkretną opcję polityczną, jedynie wyrażali swoje poglądy, czy zajęli się recenzowaniem politycznych działań dotykających ich profesji, nie narażaliby się na krytykę swoich fanów. Czego im i sobie życzymy.
Czytaj też:
Jakimowicz komentuje spotkanie z Macierewiczem. „Więcej straciłem, niż zyskałem”
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.