Państwo pod sąd

Smog w Warszawie
Smog w Warszawie Źródło: Newspix.pl / TOMASZ OZDOBA
Obywatele chcą pokazać sprzeciw władzy, która lekceważy ich podstawowe prawa. Szukają sprawiedliwości już nie tylko na demonstracjach ulicznych, lecz także na sali sądowej.

Ulica Modlińska na pograniczu Warszawy i Legionowa wieczorami wygląda jak scenografia do filmu „Blade Runner”. W rozproszonym świetle ulicznych latarni snuje się gęsty dym, zacierają się kontury domów, ludzi i samochodów. To, czego nie widać, to smród spalenizny, tak intensywny, że idąc ulicą, nie chce się brać pełnego oddechu, tylko pół. Małgorzata, mieszkanka tej okolicy, jest wściekła, lubi wieczorami biegać, ma gdzie, bo niedaleko jest wygodny wał nad Wisłą, jednak się nie da. Dym jest tak gęsty, a smród tak intensywny, że po kilkunastu minutach biegacza mdli. Czarny dym, który spowija dziesiątki kilometrów kwadratowych, wydobywa się z kominów licznych tutaj szklarni, warsztatów, składów. Małgorzata pamięta, jak śnieg, który spadł pewnego zimowego wieczora, do rana zrobił się czarny. Czuła się wtedy, podobnie jak teraz, bezsilna. – Dlaczego od lat żadna instytucja państwowa nic z tym nie robi? – nie rozumie.

Znalazła się jednak grupa obywateli, którzy nie chcieli pozostać bezsilni. Na początku tego roku aktorka Grażyna Wolszczak wygrała proces, w którym pozwała państwo za niewystarczającą walkę ze smogiem. W październiku podobny proces wygrali aktor Jerzy Stuhr, pisarz Mariusz Szczygieł i tłumacz Tomasz Sadlik. Sąd przyznał im w sumie 35 tys. zł zadośćuczynienia, które podobnie jak Grażyna Wolszczak przeznaczyli na cele charytatywne. Procesy z państwem to nowy sposób obywateli na to, żeby wyegzekwować swoje podstawowe prawa, których państwo nie przestrzega. Kiedy państwo w oczywisty sposób zaniedbuje obywateli, naraża ich albo narzuca im krzywdzące ich rozwiązania, oni szukają sprawiedliwości w sądzie. Obywatele pozywają państwo nie od dziś, wcześniej jednak robili to tylko w sprawach indywidualnych. Skarżyli się więźniowie, którzy czuli, że są niesprawiedliwie skazani czy przetrzymywani w niegodnych warunkach, albo podatnicy niezadowoleni z działalności urzędów skarbowych. Teraz pozwy dotyczą spraw, które dotykają całych społeczności lub środowisk.

Krzywdząca reforma

Grupa rodziców uczniów pierwszych klas szkół średnich postanowiła przed sądem rozliczyć państwo za szkodliwe działanie.

To rodzice tzw. podwójnego rocznika, którzy szykują pozew za reformę edukacji. Z jej powodu w pierwszych klasach szkół średnich spotkał się podwójny rocznik uczniów: tych, którzy skończyli właśnie podstawówkę, i tych, którzy skończyli gimnazjum. Było im trudniej niż starszym rocznikom dostać się do liceum, wielu z nich nie dostało się tam wcale, choć rok wcześniej nie mieliby z tym problemu. Teraz uczą się w zbyt ciasnych szkołach, do późna, bo do podwójnego rocznika trzeba jakoś dostosować plan lekcji. Ojciec jednej z uczennic, Dobrosław Bilski, chce pozwać państwo za to, że nierówno traktuje uczniów. Na Facebooku utworzył grupę, w której zachęca rodziców, by dołączyli do zbiorowego pozwu. – Dla przeprowadzonej reformy edukacji nie było jakiegokolwiek uzasadnienia naukowego ani pedagogicznego – mówi Dobrosław Bilski. – Ona nie została dokonana z powodów merytorycznych, tylko politycznych, populistycznych. To jest szkodliwa działalność. Państwo nie zostało stworzone po to, żeby tak działać.

Grupa się zebrała, teraz pracuje nad wyborem sposobu, w jaki złoży pozew. – Kiedy zrobiło się o nas głośno, zgłosiły się do nas różne kancelarie chętne do poprowadzenia naszej sprawy – opowiada Bilski. – Nie są jednak zgodne co do ścieżki prawnej, którą powinniśmy wybrać. My też nie. Nie jest łatwo wystąpić przeciw państwu, kiedy zakres szkód jest różny – tłumaczy. Chodzi o to, że każdy z uczniów może w inny sposób odczuwać konsekwencje reformy. Niektórzy ucierpieli, słysząc przez cały rok poprzedzający rekrutację do liceów, że czeka ich niesłychanie trudne zadanie, bo konkurencja jest dwa razy większa niż dotąd. Przeżyli tak duży stres, że teraz potrzebują pomocy psychologicznej. Inni, choć dobrze zdali egzamin, nie dostali się do wybranej szkoły ani do drugiej, ani do trzeciej z kolei. Runęły ich plany na przyszłość. Jeszcze inni źle znoszą naukę w przepełnionych liceach. – Uczniowie w różny sposób odczuli szkodliwe skutki reformy, trudno więc sformułować wspólny pozew – mówi Bilski.

Cały artykuł dostępny jest w 50/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.