Czeskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych potwierdziło informację o kilku ofiarach strzelaniny, do której doszło we wtorek 10 grudnia. Strzały padły w szpitalu w Ostrawie, w północno-wschodniej części kraju, niedaleko granicy z Polską.
Według pierwszych informacji z miejsca zdarzenia, w wyniku ataku zmarły cztery osoby, a dwie kolejne zostały ciężko ranne. Takie liczby podawała w rozmowie z Česká televize rzeczniczka lokalnej policji Pavla Jirouskova. Chwilę później informację tę zaktualizowano – niestety ranni nie przeżyli.
Policja opublikowała też wizerunki świadka zdarzenia i mężczyzny podejrzanego o oddanie strzałów. Poniżej zamieszczamy zdjęcia rzekomego napastnika:
Atak miał miejsce około godziny 7 rano. Policja ewakuowała już pacjentów oraz pracowników szpitala. Wciąż trwają poszukiwania osoby, która oddała śmiertelne strzały. To ubrany w czerwoną kurtkę mężczyzna, którego wzrost szacowany jest na około 180 centymetrów.
– Na miejscu są siły regionalnej policji oraz jednostka szybkiego reagowania. Niestety, napastnik odebrał kilka żyć – komentował zdarzenie minister spraw wewnętrznych Jan Hamáček.
„Policja pierwszą informację o strzelaninie otrzymała o 7:19. Pierwszy patrol pojawił się na miejscu o 7:24. Podejmujemy obecnie wszelkie akcje mające na celu identyfikację napastnika i zapewnienie bezpieczeństwa na miejscu. Dziękujemy obywatelom za współpracę” – informowała czeska policja w tweecie z godziny 9:25.
Premier Czech Andrej Babiš ujawnił, że do strzelaniny doszło w poczekalni szpitala w Ostrawie. Poinformował, że jest w drodze do tego trzeciego co do wielkości miasta w Czechach.
Także prezydent Miloš Zeman przekazał swoje kondolencje. Podziękował również przedstawicielom służb, lekarzom oraz wszystkim, którzy pomagali ofiarom zdarzenia.
To najtragiczniejsza w skutkach strzelanina w Czechach od 2015 roku. Wówczas w restauracji w mieście Uherský Brod mężczyzna zastrzelił osiem osób.
twitterCzytaj też:
Rosja. Strzelanina w szkole. Jeden z uczniów otworzył ogieńCzytaj też:
15-latek strzelał do uczniów szkoły w Kalifornii. Później chciał popełnić samobójstwo