Marek S. był właścicielem 2-letniego owczarka niemieckiego. To własnie w sprawie tego psa interweniował Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. „Mieszkaniec gminy Pieńsk katował swoją suczkę owczarkę niemiecką siekierą. Miał ją okładać po głowie, a po obywatelskiej interwencji zawlókł półżywe zwierzę do garażu. Nasi Inspektorzy przyjechali na miejsce – na twarzy oprawcy widoczny był stres i zdenerwowanie. Twierdził, że pies mu uciekł w noc sylwestrową. Jednak nic się nie zgadzało. Ślady krwi były w tym samym miejscu, o którym mówił zgłaszający, a na siekierce widoczne były krwawe smugi i sierść” – czytamy w poście organizacji na Facebooku.
Przyznał się do winy
Sprawa została zgłoszona policji, która – zdaniem przedstawicieli DIOZ – zbagatelizowała sprawę. „O 22:00 na miejsce przyjechali funkcjonariusze Policji z Komendy Powiatowej Policji w Zgorzelcu. Stwierdzili, że nocna pora nie pozwalała im na zabezpieczenie śladów popełnionego przestępstwa, za które grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Z pogwałceniem art. 221 i 308 kodeksu postępowania karnego policjanci zaniechali przeprowadzenia najważniejszej czynności dochodzenia, jaką są oględziny miejsca zdarzenia” – relacjonowali inspektorzy.
W rozmowie z polsatnews.pl Konrad Kuźmiński, prezes zarządu Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt stwierdził, że mundurowi sugerowali, iż na siekierze nie ma krwi, a znajduje się tam ciecz brunatnego koloru. Funkcjonariusze mieli także odnosić się w stosunku do inspektorów „w sposób prześmiewczy”. Ostatecznie policja zajęła się sprawą, a Marek S. przyznał, że zakatował zwierzę. – Tłumaczył, że „pies chorował, dlatego postanowił go zabić”. Było to sprzeczne z tym, co mówił nam wcześniej – wyjaśnił Kuźmiński.
Zwłoki owczarka zostaną odkopane, a następnie poddane sekcji. Policja potwierdziła, że zatrzymano już 58-letniego właściciela psa. Funkcjonariusze prowadzą teraz czynności pod nadzorem prokuratora.
facebookCzytaj też:
Skradziono suczkę i sześć szczeniąt. Dramatyczny apel właścicieli