Ashleigh Murray i Marley są najlepszymi przyjaciółmi. Kobieta ma psa, odkąd ten był szczeniakiem. Jak opowiadała, był u jej boku, gdy straciła dziecko, później gdy zmarł jej ojciec i rozpadł jej 10-letni związek. Teraz jednak Murray musi się pożegnać także ze swoim psem, ponieważ ma on rzadką postać raka – naczyniakomięsaka krwionośnego. Zwierzak przeszedł co prawda jeden zabieg, jednak choroba jest już nie do zatrzymania. Lekarz poinformował właścicielkę, że Marleyowi pozostało kilka tygodni życia.
„Ktoś kiedyś powiedział mi, że Marley był moim właścicielem w poprzednim życiu, a teraz ja jestem jego właścicielką. Szczerzę w to wierzę. Nigdy nie widziałam takiego związku pomiędzy psem a właścicielem, jaki łączy nas. Nasze dusze naprawdę są połączone” – napisała w poście na Facebooku Murray. Jak zdradziła kobieta, żeby jak najlepiej wykorzystać czas, który został jej z psem, chciała zasypać go zabawkami i smakołykami. Wpadła przy tym na to, żeby zorganizować specjalny spacer i zaprosić na niego innych ludzi z psami. Miejscem docelowym stał się pierwszy park, do którego kiedykolwiek wybrała się z Marleyem. Przy okazji kobieta chciała zebrać pieniądze na organizację The Dogs Trust.
Przedsięwzięcie, ku zdziwieniu Ashleigh, przyciągnęło prawie 350 osób i 400 zwierzaków. Wszyscy razem spacerowali po parku, rozmawiając i bawiąc się. Lokalna restauracja zaoferowała nawet bezpłatne posiłki właścicielom czworonogów. „Nigdy nie marzyłam o tym, że taka ilość ludzi pojawi się w parku dla normalnej dziewczyny i jej psa” – przyznała kobieta na Facebooku, publikując zdjęcia z wydarzenia.
Czytaj też:
Domy z grzybów? To nie wioska Smerfów, to potencjalna przyszłość ludzkości
Setki ludzi wsparło właścicielkę umierającego psa