Według najnowszych informacji dotychczas z powodu koronawirusa zmarło 490 osób w Chinach, jedna na Filipinach i jedna w Hongkongu. Jednak te niepokojące wiadomości nie powstrzymały Potoka Philippa przed zrealizowaniem szokującego pomysłu. Mężczyzna leciał samolotem z Toronto na Jamajkę. W pewnym momencie ogłosił 243 współpasażerom, że ma koronawirusa.
Jak donosi „The Sun”, mężczyzna został aresztowany. Tłumaczył, że „to był tylko żart”. – To byłoby coś innego, gdybym powiedział – „Hej, mam przypiętą do siebie bombę (…)”. Dla mnie był to po prostu żart – podkreślił w rozmowie City News. Przekazał także, w jaki sposób poinformował współpasażerów o podejrzeniu koronawirusa. – Czy mogę zwrócić na siebie uwagę wszystkich? Właśnie wróciłem z prowincji Hunan, stolicy koronawirusa. Nie czuję się zbyt dobrze. Dziękuję – relacjonował.
Do mediów społecznościowych trafiło nagranie, na którym widać, że muzyk z ponad 30 tys. obserwatorami na Instagramie, jest eskortowany na pokładzie samolotu w masce i rękawiczkach. – Bardzo mi przykro z powodu mojej ignorancji i niezrozumienia, że to epidemia, że ludzie słyszą to słowo i w ich odczuciu staje się ono synonimem gróźb – powiedział Potok Philipp.
Czytaj też:
Azjatycka stolica rozrywki zamknięta z powodu koronawirusa? Trwają rozmowy z właścicielami kasyn