Aż 100 nowych ofiar śmiertelnych odnotowano w niedzielę 16 lutego w prowincji Hubei, centrum epidemii koronawirusa SARS-CoV-2. Epidemia nadal utrzymuje się głównie w granicach Chin kontynentalnych. Do tej pory poza granicami Chin zmarły jedynie cztery osoby: miało to miejsce na Filipinach, w Hongkongu, Japonii i ostatnio we Francji. Najwięcej przypadków poza Chinami naliczono w Singapurze i Japonii, u której wybrzeży zacumował wycieczkowiec Diamond Princess z kilkoma tysiącami pasażerów.
Sytuacja na gigantycznym wycieczkowcu wciąż jest daleka od stabilizacji. Tylko w niedzielę zgłoszono 70 kolejnych przypadków zakażeń. Pasażerowie i załoga na pokładzie uziemionej Diamond Princess spędzili już przymusowe dwa tygodnie kwarantanny. Po tym okresie rząd USA wyczarterował specjalny samolot, który zabrał ze statku amerykańskich. Nie oznacza to jednak końca ich kłopotów. Turystów umieszczono w bazie wojskowej pod opieką lekarzy. Spędzą tam kolejne dwa tygodnie kwarantanny.
Niektórzy z pasażerów nie kryli swojego zdenerwowania, gdy dowiedzieli się o kolejnych tygodniach zwłoki w powrocie do domów. – To jak wyrok więzienia za coś, czego nie zrobiłam – mówiła Karey Mansicalco w rozmowie z CNN. – Trzymają nas jak zakładników zupełnie bez powodu – dodawała pasażerka Diamond Princess.
Czytaj też:
Jest pierwsza śmiertelna ofiara koronawirusa w EuropieCzytaj też:
Jak długo koronawirus utrzymuje się na powierzchniach? Nowa analiza naukowców