Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka przyznaje, że wciąż nie wiadomo, ile osób podlega lustracji i w jakim czasie IPN je zlustruje. Dodał, że na pewno będzie to "spora liczba" - być może nawet 700 tys., a sam proces lustracji - długotrwały. Wiadomo to będzie, gdy wszystkie oświadczenia spłyną już do IPN.
Zmieniona ustawa lustracyjna zastępuje dotychczasową ustawę z 1997 r. Likwidacji ulegają działające od 1999 r. Sąd Lustracyjny i urząd Rzecznika Interesu Publicznego. Rzecznik - który miał dwóch zastępców i dwudziestu kilku merytorycznych pracowników - nie zdążył do dziś sprawdzić wszystkich 27 tys. oświadczeń.
Teraz prawdziwość oświadczeń kilkuset tysięcy osób o tym, czy były funkcjonariuszami, pracownikami lub tajnymi współpracownikami służb specjalnych PRL od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r. zbada nowy pion lustracyjny IPN, który ma zatrudniać ok. 100 prokuratorów.
Sąd zbada sprawę w trybie karnym w składzie trzech sędziów. Osoba lustrowana ma wszystkie prawa oskarżonego. Rozprawy są jawne, chyba że o wyłączenie jawności wniosłaby osoba lustrowana (dla ochrony tzw. danych wrażliwych: pochodzenie rasowe, poglądy religijne, dane o zdrowiu i życiu seksualnym) lub prokurator (dla zachowania tajemnicy państwowej). Od wyroku można się odwoływać do sądu apelacyjnego. Kasację do Sądu Najwyższego mogą składać tylko minister sprawiedliwości oraz - na wniosek osoby lustrowanej - Rzecznik Praw Obywatelskich (dotychczas kasację mógł składać każdy lustrowany, a dopiero po wyroku SN osoba uznana za kłamcę tracił funkcję publiczną).
Prawomocne orzeczenie sądu o czyimś kłamstwie jest "obligatoryjną przesłanką pozbawienia tej osoby pełnionej przez nią funkcji publicznej"; nie może ona też przez 10 lat pełnić funkcji podlegających lustracji. Ustawa wprowadza do aktów regulujących działalność poszczególnych zawodów zapisy, że ich przedstawiciele, uznani za kłamców, nie mogą pełnić tych zawodów (np. sędziowie, adwokaci itp.). Zapisu takiego nie wprowadzono zaś np. do ustaw dotyczących oświaty, nauki, do prawa prasowego.
Sądy powszechne przejmą też niezakończone przed Sądem Lustracyjnym sprawy lustracyjne. Może też się do nich skarżyć osoba umieszczona w spisie współpracowników służb PRL (które ma publikować IPN), a także osoba podlegająca lustracji, a pomówiona o agenturalność (np. abp Stanisław Wielgus).
Zgodnie z nową ustawą, oświadczenia lustracyjne muszą składać osoby urodzone przed 1 sierpnia 1972 r., które pełnią funkcje publiczne w rozumieniu ustawy (w tym także i osoby, które złożyły oświadczenia lustracyjne na mocy ustawy z 1997 r. i zostały np. ostatecznie oczyszczone przez sąd).
Będą one miały na złożenie oświadczenia miesiąc - licząc od powiadomienia przez organ powołujący lub pracodawcę o takim obowiązku. Osobie, która nie złoży oświadczenia, grozi utrata pełnionej funkcji (ustawa tego nie precyzuje). Ustawa nie wprowadza też sankcji dla pracodawcy za niepowiadomienie o tym obowiązku. Oświadczenia będą publikowane przez IPN, który ma czas do 15 czerwca na uruchomienie takiego rejestru w internecie.
Osoba, która przyzna się do związków z tajnymi służbami PRL, nie będzie automatycznie tracić swej funkcji; ustawa pozostawia decyzję w tej kwestii pracodawcy.
Nowa ustawa rozszerza definicję współpracy, którą trzeba ujawniać w oświadczeniu. Powtarza zapis dotychczasowej ustawy, że "współpracą w rozumieniu ustawy jest świadoma i tajna współpraca z ogniwami operacyjnymi lub śledczymi organów bezpieczeństwa państwa w charakterze tajnego informatora lub pomocnika przy operacyjnym zdobywaniu informacji". Zarazem znika dotychczasowy zapis, że współpracą "nie jest współdziałanie pozorne lub uchylanie się od dostarczenia informacji, pomimo formalnego dopełnienia czynności lub procedur wymaganych przez organ bezpieczeństwa państwa oczekujący współpracy".
Dotychczas współpracą, którą trzeba ujawniać, nie było "działanie, którego obowiązek wynikał z obowiązującej ustawy". Nowa ustawa stanowi zaś, że współpracą jest też działanie wynikające z obowiązku ustawowego lub służbowego - jeżeli ktoś przekazywał służbom PRL informacje "w zamiarze naruszenia wolności i praw człowieka i obywatela".
Załącznik do ustawy wymienia kilkadziesiąt rodzajów współpracy, np. "tajny współpracownik", "kontakt obywatelski", "dysponent lokalu kontaktowego", "konsultant", "dysponent telefonu konspiracyjnego".
Funkcje publiczne podległe lustracji ustawa dzieli na dwie grupy. W pierwszej grupie - której teczki są z mocy prawa jawne dla wszystkich obywateli - są prezydent, parlamentarzyści, premier i członkowie rządu, osoby pełniące najważniejsze funkcje w państwie, wydawcy mediów oraz osoby prawne i fizyczne, które dostały koncesje od KRRiT, wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast, prezesi sądów i szefowie prokuratur (tak samo jawne są materiały osób, które pełniły powyższe funkcje od 1989 r. oraz akta zakończonych już spraw przed Sądem Lustracyjnym).
Zarazem wszystkie te osoby mogą zastrzec nieujawnianie przez IPN tzw. danych wrażliwych (pochodzenie rasowe, poglądy religijne, dane o zdrowiu i życiu seksualnym).
W drugiej kategorii lustrowanych osób - ich teczki podlegają ujawnianiu na ogólnych zasadach - są pracownicy samorządów, pracownicy IPN, sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, radcy prawni, notariusze, biegli rewidenci, komornicy, audytorzy, doradcy podatkowi, naukowcy od stanowiska adiunkta, szefowie państwowych spółek, władze spółek giełdowych, rektorzy, dyrektorzy szkół, szefowie związków sportowych oraz ogół dziennikarzy (wydawcy lub redaktorzy naczelni muszą wezwać każdą osobę dostarczająca materiały dziennikarskie do złożenia oświadczeń lustracyjnych).
Na liście agentów mają się znaleźć osoby, które były przez służby PRL traktowane jako informatorzy, które zobowiązały się do udzielania im informacji lub też im ich dostarczały. Wyrok sądu oczyszczający z zarzutu agenturalności nie ma wpływu na umieszczenie na liście - choć IPN dołączy informację o takim wyroku (w takiej sytuacji może być np. wicepremier Zyta Gilowska). Ustawa nie przewiduje, by po korzystnym wyroku ich nazwiska znikły z listy.
Na liście agentów nie będzie zaś osób, których akta dziś są w tzw. zbiorze zastrzeżonym (są tam np. dane agentów tajnych służb Polski po 1989 r.). Jeśli osoba z tego zbioru pełni funkcję publiczną, to będzie podlegać normalnym procedurom lustracji, a sąd miałby dostęp do jej akt w przypadku procesu.
Prawo dostępu do dokumentów IPN staje się prawem powszechnym. Ograniczenia dotyczą jedynie tych, którzy byli pracownikami, funkcjonariuszami oraz tajnymi informatorami służb PRL. Te osoby mają prawo wglądu w dokumenty ich dotyczące, z wyłączeniem materiałów przez nie samych wytworzonych. Osoby te nie mają też, w przeciwieństwie do pozostałych wnioskodawców, prawa do otrzymywania kopii dokumentów oraz danych osobowych pracowników, funkcjonariuszy i tajnych współpracowników.
Każdy obywatel ma prawo dostępu do dokumentów osobowych pracowników i funkcjonariuszy komunistycznych organów bezpieczeństwa.
Za zgodą prezesa IPN, do akt IPN będą mieli bezpośredni dostęp dziennikarze. Jeśli prezes odmówi tego dziennikarzowi lub badaczowi, może się on odwołać do kolegium IPN. Kurtyka mówił, że pierwszeństwo do np. akt biskupów będą miały przed mediami kościelne komisje historyczne.
Karalność ściganych przez IPN zbrodni komunistycznych wydłużono do 2020 r. (zabójstw - do 2030 r.). Dotychczas zbrodnie te przedawniają się w 2010 r. (a zabójstwa - w 2020 r.). Zbrodnią taką będzie też fałszowanie akt służb PRL przez ich oficerów - co umożliwi ściganie tych czynów, których karalność była dotychczas przedawniona.
Do katalogu organów bezpieczeństwa PRL, których akta gromadzi IPN, ustawa dopisała cenzurę oraz Urząd ds. Wyznań (oddzielny urząd państwowy zajmujący się, we współpracy z MSW, sprawami Kościołów).
Ustawa zlikwidowała status pokrzywdzonego - nadawany dotychczas przez IPN tym, których inwigilowano w PRL, a którzy nie byli agentami.
Według nowej ustawy lustracyjnej z października 2006 r., oświadczenia lustracyjne miały być zastąpione zaświadczeniami IPN o zawartości archiwów tajnych służb PRL, które dana osoba mogłaby zaskarżać w procedurze cywilnej. Miała być także pełna jawność teczek z IPN. Ustawa wprowadzała też kategorię osobowego źródła informacji (ozi), która nie rozróżniała najbardziej szkodliwych form współpracy oraz tych, w ramach których spotkania z SB były np. obowiązkiem służbowym.
Podpisując tę ustawę, prezydent Lech Kaczyński zapowiedział jej nowelizację - by przywrócić oświadczenia i tryb karny w ich badaniu, wprowadzić pewne ograniczenia w jawności akt oraz odejść od pojęcia ozi. Sejm taką nowelizację przyjął w lutym.
28 lutego Trybunał Konstytucyjny odroczył zbadanie nowego prawa lustracyjnego. TK dawał wtedy SLD miesiąc na uzupełnienie skargi co do całej ustawy, a nie tylko samej nowelizacji. Także Rzecznik Praw Obywatelskich zapowiedział zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego lustracji dziennikarzy i 10-letniego zakazu publikowania dla dziennikarza - kłamcy lustracyjnego oraz w przypadku niezłożenia przezeń oświadczenia.
ab, pap