Tajemnica lawinowego przyrostu zachorowań i zgonów we Włoszech nie tkwi wcale wyłącznie w nadmiernym zainteresowaniu chińskich turystów cudami Italii. Koronawirus rozprzestrzenia się tam szybko, bo Włosi są jednym z najstarszych społeczeństw w Europie a rodzinny, wielopokoleniowy styl życia potęguje zasięgi epidemii. Tam strach przed chorobą nie jest wyłącznie wynikiem medialnie napędzanej paranoi. To lęk realny, oparty na tym, że ludzi starszych, podatnych na najgroźniejszą wersję choroby jest tam więcej, niż w innych częściach Europy.
Gdyby trzymać się spiskowych teorii, dotyczących tej epidemii, można by przyjąć, że ktoś świetnie ten wirus zaprojektował: uderza on nie w ludzi w pełni sił czy dzieci, ale w tych, których znaczenie dla społeczeństwa można uznać za mniejsze. Brutalnie mówiąc, choroba uderza w ludzi, których życie i tak dobiega już końca. Spiskowe teorie mówią, że wirus pochodzi z laboratorium i został wypuszczony celowo. W zależności od tego, kto je rozpowszechnia, za zarazą stoją albo Chińczycy, albo Amerykanie, liczący na jakieś nadzwyczajne korzyści z tytułu epidemii.
Kładźmy jednak między bajki te fantastyczne hipotezy. Spisku żadnego nie ma. Wirus jest wytworem ewolucji, efektem naturalnego procesu, który generuje groźne patogeny, szukające niszy, w której mogłyby się rozwijać najpełniej. Starzejące się społeczeństwa są zdolne za pomocą osiągnięć medycznych i dobrodziejstw zapewniać wygodne życie ludziom, którzy w warunkach normalnego doboru naturalnego mieliby mniejsze szanse. Ludzkość sobie z brutalnymi realiami ewolucji jakoś radziła, dopóki natura nie upomniała się o korygujące działania. Smutne to i przerażające, ale znacznie prawdziwsze, niż opowieści o globalnych spiskach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.