Bilet za 1 zł, bilet za darmo, bilet z dopłatą w formie nagrody. Trudno uwierzyć, by na takich warunkach komuś opłacało się organizować cokolwiek, nie mówiąc już o podróży samolotem. Tymczasem to tylko niektóre z najbardziej rażących form marketingu, stosowanych przez przewoźników lotniczych, pisze "Puls Biznesu".
O reszcie opłat, potocznie zwanych lotniskowymi, podróżni dowiadywali się w chwili zakupu, wręcz zaskakiwani koniecznością uiszczenia np. 25 zł za płatność kartą kredytową. Ukrócenie tych praktyk zapowiadano co najmniej od dwóch lat. W środę nastąpił przełom. Urząd Lotnictwa Cywilnego (ULC), który przygotował nowelę prawa skłaniającą przewoźników do podawania do wiadomości publicznej ostatecznej ceny biletów, skierował ją do konsultacji społecznych. To oznacza, że ocenią ją zarówno przewoźnicy, jak i porty lotnicze.
- Dotychczasowa praktyka wprowadza pasażerów w błąd. W rezultacie za bilet, który w ofercie kosztuje 1 zł, trzeba w rzeczywistości zapłacić 150, a nawet 200 zł. Nie jest to uczciwa praktyka. Pasażerowie nie muszą znać wysokości wszystkich dopłat, mają natomiast prawo otrzymać rzetelną informację o łącznej cenie biletu, podkreśla Grzegorz Kruszyński, prezes ULC.